Najbardziej w filmie podobało mi się to, że nie ocenia jednoznacznie. Matka jest tyranką, ale
bardzo syna kocha i nauczyła go troski o innych i ogromnego szacunku do kobiety i jej ciała.
Dennis jest seks-turystą, ale tak naprawdę chodzi mu tylko o czułość i zrozumienie. Tajskie
prostytutki nie są ofiarami, tylko zaradnymi i zadowolonymi młodymi kobietami (to Dennis jest
ofiarą). Reżyser wyszedł poza jakiś schemat i chwała mu za to. Jednak zabrakło mi w tym filmie
więcej... treści. Niektóre ujęcia są puste, można było z tego wykrzesać więcej. Bardziej
szczegółowej analizy dokonałam na moim blogu, na którego serdecznie zapraszam:
http://chodznafilm.blogspot.com/2012/11/dwa-zupenie-rozne-misie-recenzje-teda-i. html
Film mnie rozczarował. Również zabrakło mi w nim treści. Doszukiwałem się tam wewnętrznych perypetii głównego bohatera i może dostrzegłem je, ale były za mało widzialne, bo za słabo ukazane. Dobre wykreowanie postaci: matki, synka itd. - to jest największy + filmu. Daję 5/10, coś w nim było fajnego, ale za słabo opowiedzianego.