Widziałem ten film dzisiaj w kinie i wystawiam tej cześci ocenę średnią. Za dużo współczesności (narkomania, Instagram, "swoboda obyczajów - Kasia z prof. Wolańskim, luksusowe wnętrza, sposób bycia, nowe kobiety-bohaterki, "reklamowanie" jednej z partii politycznych itp.) Zdaję sobie sprawę z tego, że żyjemy w innych czasach i niemożliwością jest powielić realia rodem z PRL, ale takie zabiegi powodują efekt odejścia od pierwowzoru. Ogromnymi plusami są natomiast występ Zenona Martyniuka na dyskotece w Brzózkach oraz Wojciech Solarz w roli policjanta.
Przepraszam, że się wtrącę, ale zapewne nie chodzi o pewex i meblościankę, tylko o to, że niepotrzebne jest skumulowanie wszelkich znaków naszych czasów w tak niewielkim obszarze obserwacyjnym, jaki daje nam fabuła filmu. Kogel-mogel i Galimatias też nie rzucały absurdami PRLu na prawo i lewo, jak np. "Miś", tylko skupiły się na konkretnym problemie społeczno-obyczajowym, jakim był rozdźwięk między tym, co młoda kobieta pochodząca ze wsi robić chciała, a tym, co jej otoczenie (z mężem włącznie) uważało, że powinna. Pamiętasz zapewne taką scenę z pierwszej części, gdy Kasia nieśmiało mówi Wolańskim, że chce się uczyć, na co oni proponują jej różne kursy typu "robienie serów, podobno bardzo modne", a gdy się dowiadują, że chodzi o studia na UW, to od razu jest wykluczone i do widzenia. Więc to było clou obyczajowe, a elementem typowo komediowym była (w tamtych częściach nieuzasadniona) zazdrość Wolańskiej i wymysły na temat związku Kasi z jej mężem. Plus dodatki (bardzo dobrze umiejscowione w fabule): niewychowany Piotruś, dystyngowana babcia, holenderskie interesy męża. Całość spójna i sensowna. A tutaj jest mnogość rzeczy różnych, w tym niestety niektóre pełnią rolę epizodów dla epizodu.
Dokładnie, mam podobne odczucia. Jestem bardzo zawiedziona tą "kontynuacją", sceny i motywy jak z większości żenujących polskich komedii romantycznych, brakowało jedynie reklamy berlinek...
Nazwijmy niepotrzebnie skomplikowany film "Miszmasz" i na wszelkie zarzuty co do niespójności fabuły odpowiadajmy "No ale ej... no patrzcie na tytuł...". Złoty pomysł. Od razu można tak zatytułować kilka innych polskich komedii, które także cierpiały na mnogość niepotrzebnych wątków.
Małżonka docenta Wolańskiego jako propozycję edukacyjną dla Kasi wymieniła kurs robienia past twarogowych ;),
Nikt nie oczekiwał aby film znowu był w realiach PRL, bo współczesność była nieuchronna, ale za dużo tej pchanej na siłę nowoczesności. Goździki wrzucający na Instagrama zdjęcia z traktora - poważnie? Znasz kogoś w ich wieku kto tak robi? Ja rozumiem, że to ma być parodia, ale w poprzednich częściach mimo wszystko starano się zachować realizm pasujący do czasów w jakich film się toczy. Tutaj trochę przesadzono.
No nie wiem, czy w przypadku 1 i 2 części było aż tak "realistycznie".
- zatrudnianie obcej kobiety spotkanej na ulicy w roli opiekunki?
- wyprawianie wesela bez obecności panny młodej?
- zostawianie obcych we własnym domu?
Ktoś tak robił kiedyś? Nie jest to trochę parodia?
Szczerze, to mnie po licznych zwiastunach odechciało się oglądać. Pewnych rzeczy nie można unowocześniać. Czekam jeszcze na ,,Sami swoi 4'' o tym jak prawnuki Pawlaków i Karguli walczą na ,,lajki'' na Facebooku i mogę przestać śledzić cokolwiek w kinach.
Czy tylko ja zauważyłem lokowanie produktu w tym filmie ?
Np. piła sthil gdy kolasa tnie drzewo ?