Film jest tak żenujący, że po 15-stu minutach ma się ochotę wyjść z sali, trzaskając przy tym drzwiami. Reklamowany jest jako komedia, ale nie ma w nim ani jednej zabawnej sceny. Brak humoru sytuacyjnego, a dialogi zalatują takim kiczem, że wręcz obrażają inteligencję widza. Scena z pomidorami, to kuriozum jakich mało, dobiła mnie totalnie, a na dobrą sprawę to przecież scena z bardzo wczesnej fazy filmu.
Jeśli ktoś oglądał poprzednie części i ma jakiś sentyment do postaci z tamtych filmów, to lepiej niech nie ogląda trzeciej odsłony. Bohaterowie zostali w niej wprost zeszmaceni. Profesor stał się śliniącym na widok studentek starcem z mentalnością nastolatka, Kasia dyrektorką wiejskiej szkoły bez żadnych ambicji, z Piotrusia zrobiono skretyniałego żigolaka, który za kasę sprzedał się podstarzałej bizneswoman, ale nie to jest najgorsze w historii jaką ukuli scenarzyści. Hańbą wręcz jest przeistoczenie przedsiębiorczego męża Kasi w plantatora konopi o szemranej proweniencji. Gorszy scenariusz mógłby wymyślić tylko pijany nastolatek.
Nie będzie przesadą, gdy powiem, że najlepszą sceną całego filmu jest koncert Zenka Martyniuka, ale to akurat nie zasługa scenarzystów.
Nie polecam, to mało powiedziane w przypadku tego "dzieła" - wręcz odradzam wydawanie pieniędzy na bilet na ten koszmarny gniot.
Skok na kasę, to chyba jedyne co przyświecało twórcom tego filmu.