Kto nie widział poprzednich 2 części ?! zapewne nieliczna grupa ;) jestem fanką starych dobrych polskich komedii w stylu Kogel mogel, Sami swoi, czy Misia i cieszy mnie fakt, że udało się zebrać część starej obsady, aby nakręcić 3. Liczę na dobre kino do którego będzie można powracać.... bo co tu dużo pisać niektóre komedie są ponadczasowe ;D
Naprawdę sądzisz, że to się uda ?? Czas na część 3 to był, ale 30 lat temu, teraz wyjdzie z tego jedna wielka kupa :/ Nawet stara obsada nie pomoże bo przez lata gry w dennych serialach zatracili swoją charyzmę (w zwiastunie mówią tak jakby jeszcze szkoły aktorskiej nie ukończyli...). Już kilka lat temu próbowali ożywiać legendę serialu "Alternatywy 4". Dziś już nikt nie pamięta, że taki koszmarek jak "Dylematu 5" w ogóle powstał, wszyscy się go wyparli :)
Ja byłem z sentymentu do oryginału. Wydałem swoje pieniądze i już wiem. Wy tego nie róbcie - nie dotujcie gniota!
W kwestiach merytorycznych:
SPOJLER
SPOJLER
SPOJLER
1. Film wygląda tak jak został nakręcowny, czyli akcja toczy się ze cztery dni - przedwczoraj przyjechał, wczoraj zasiał, dzisiaj zbiera i przyjechała macocha, jutro wielki finał (jak ktoś napisał - M jak M na dużym ekranie).
2. Generalnie razi mnie nierealność i infantylność gagów
a) policjanci przedstawieni jako debile na poziomie skeczy Łowców.B w przestarzałej skodzie ze szrotu. To kogoś śmieszy, serio?
b) urzędniczka nadzoru budowlanego z pierdziszewa w Audi RS8 odwalona lepiej niż Joanna Mucha, była partnerka znanego prezentera tv?
c) wątek japonki-lesbijki, o co cho? To miało być śmieszne czy tylko nowoczesne i europejskie?
d) wątek polityczny który powinien był się pojawić występuje w jednej scenie. Ale to chyba nie miało być śmieszne.
e) scenariusz i cała fabuła po prostu słaba...
No i kino się NIE ŚMIAŁO.
Osoby którym tak się "podobało"(?) prosiłbym o wskazanie 5 scen na których szczerze się uśmiali.
Do tego błędy merytoryczne - film/scenariusz zrobiony niechlujnie.
Z rzeczy pozytywnych, ale zaprzepaszczonych, to oczywiście Pani Wolańska w nowym wcieleniu - wątek spójny, sensowny i prawdopodobny, niewykorzystany, oraz Piotruś ze swoją żoneczką-skrzyneczką, rewelka - również niewykorzystana.
No właśnie sam sobie odpowiedziałeś na pytanie. ;-] Wątek Wolańskiej, która odnalazła się w nowych czasach był dobrze poprowadzony, był komiczny i na moim seansie sala się śmiała. Ja sam się roześmiałem na scenie telewizyjnego wywiadu Wolańskiej.
Dobrze też został rozegrany wątek Piotrusia i to psychoanalityczne rozegranie jego trudnych relacji z matką w okresie dzieciństwa. Skrzynecka wypadła świetnie.
Moim zdaniem całkiem dobrze wypadli też Wardejn i Łaniewska - tego się spodziewałem po ich postaciach.
No i to jest koniec plusów dla mnie. Na pewno nie jest to tak zły film, jakie polska kinematografia potrafi wypuścić (nie skończył się styczeń, a już mamy kilka dowodów, vide "Pech to nie grzech" czy "Diablo"), ale też nie można powiedzieć, że jest dobry. Jest tak samo przaśny i konserwatywny w swojej wymowie, jak poprzednie części. Łepkowska chyba bardzo się starała, żeby wyszło jakoś bardziej nowocześnie, ale te starania rażą sztucznością i zwyczajnie obniżają wartość filmu.
Dodam tylko, że sala podczas mojego seansu śmiała się na przykład ze scen z Goździkami (mnie ten wątek nie rozśmieszył wcale). Zakładam więc, że są ludzie, których ten film jest w stanie rozśmieszyć i może się komuś podobać i może wymieniliby dużo więcej jego zalet. Dla mnie to jednak zdecydowanie zmarnowany potencjał i kolejna tania zagrywka obliczona na sukces komercyjny.
Czułam się zażenowana, oglądając ten film. Potwornie beznadziejny. Tępe dialogi, dziwne retrospekcje -zapychacze akcji, karykaturalne? za duże słowo postaci i sytuacje... Jeśli takie film oddają naszą kulturę... to to już degrengolada. Aż żal mi niektórych aktorów, że muszą grać w takich produkcjach, ale ich rozumiem... Trzeba z czegoś żyć...
Ja nie śmiałam się na żadnej, może na dwóch się uśmiechnęłam, ale już wymieniam sceny na których moja niesamowicie inteligentna sala współtowarzyszy się śmiała:
Nie trzeba dodawać, że spoiler:
- Jak Mucha pokazała syna Kasi faka,
- Jak Goździkowie patrzyli, jak syn Kasi chowa fajki,
- jak syn Kasi się wtedy przeżegnał,
- jak Goździkowie się najarali
- jak Goździkowie chcieli uprawiać anal
- jak Kasię molestował Kolasa i gadał do krasnala
- jak Goździkowie rozpieprzali ogród Kolasy ciągnikiem
- jak Goździkowie staranowali policję
- jak Goździkowie obrzucali Zborowskiego pomidorami
- jak Kasprzyk w TV gada o punkcie G i jej pies lizał dildo (serio Łepkowska? To jest jedna z najzabawniejszych scen? Kiedy straciłaś myk do robienia dobrych scenariuszy? I co w ogóle Ci się stało, bo felietony dalej masz spoko, ale scenariusze to aż wstyd Twoim nazwiskiem podpisywać?)
- Jak Musze na biust spadł listek Maryśki i syn Kasi go zjadł,
- jak Kasprzyk w domu gada o punkcie G i przynosi swoją makietę,
- jak Japonka dostaje żarcie od mamy Kasi,
- jak Japonka jest mylona z dziewczyną syna Kasi,
- jak Japonka boi się gęsi
- jak Japonka włazi do bagażnika policji
-jak syn Kasi chowa marychę i przechodzi obok podejrzliwie patrząca się gęś (tu chyba byli zjarani tym samym zielem)
- jak była dyskoteka
- jak (wstaw dowolną sytuację)
No, śmiali się co nie miara. Normalnie jak w kabarecie Hrabi w jednym skeczu, jak prezentowali typy widzów, to za mną siedziały takie śmieszki, co żartu jeszcze nie rzucą, a już walą się ze śmiechu w uda. Dla mnie to była żenada.
Ciekawe, czy Łepkowska w swoim felietonie to poruszy. Ponoć stwierdziła, że robimy trzecią część, jak ktoś jej pokazał forum fanów Kogla-Mogla, gdzie ruszali słynnymi tekstami i wołali z żalem za 3 częścią. Kurde, tylko ta babka nie rozumie, że owszem, wszyscy chcieli 3 części, ale zaraz jak wyszła 2 część. Teraz to wszystko się zmieniło: aktorzy się zestarzeli i nie przypominają tych dawnych postaci, czasy w których osadzona jest akcja się zmieniły, a one były jednak ważnym tłem tego, jak niektórzy się zachowywali (np: ojciec Kasi ze ślubem), wszystko się zmieniło. I dzisiejsza rzeczywistość ni pięść ni oko nie pasuje do mentalności i czasów Koglów-Mogłów
Zgadzam się w całości. Z kina wyszłam dość smutna, a i aktorzy na mnie sprawiali wrażenie zasmuconych marnością scenariusza. Mój smutek wynikał ze totalnie zmarnowanej okazji.
To w sumie wyglądało tak, jakby chcieli dużo upchnąć w jednym filmie i na żadnym wątku nie mogli się porządnie skupić i go rozwinąć. Jak wiele osób na forum też uważam, że zmarnowano sporo potencjału, chyba zwłaszcza historii Piotrusia i jego żony, no i kariery Wolańskiej. Ale jak dla mnie tragedii nie było, może dlatego że już na wejściu nastawiłam się na to, że jedynki i dwójki Misz Masz na pewno nie dogoni. Nie w tych czasach, kiedy kino polskie z lekka podupadło...
Mam niestety podobne wrażenia po seansie.... Niestety... Totalny miszpasz i to w dodatku totalnie nie śmieszny
Masz rację, wiemy co wyszło z fimów Ryś, serialu Dylematu 5, klimat w którym kręcono te filmy dawno się zmienił, nie da sie do niego powróćić,, wiadomo, że cześć ludzi pójdzie do kina z sentymentu do pierwszych dwóch części, i uda sie twórcom zarobić trochę pieniedzy na tym filmie.Po co tą starsza babcie Solską ciągneli do tego filmu, starszego docenta Wolańskiego też nie powinni pokazywać na ekranie. Szkoda kasy i czasu na taki film, ludzie nie dajcie sie nabrać.
Nie rozumiem, W hollyłudzie rok w rok kręcą remake różnych hitów, albo prequele, czy tam sequele, ale ludzie nie hejtują jak u nas. Dajmy filmowi i tej świetnej gwardii aktorskiej szansę!
Doucz się znaczenia słowa "hejt" (a tak w zasadzie to "nienawiść", no ale angielski jest tak bardzo w chvj cool), zamiast rzucać tym hasełkiem za każdym razem, gdy się nie zgadzasz z opiniami innych.
Problemem u nas jest brak pomysłu na dobry scenariusz. Zresztą prequele i sequele to ryzykowna sprawa, bo rzadko kiedy naprawdę się udają. Przewaznie to taka nieudolna próba wydojenia kasy za chwytliwy tytuł raz jeszcze. I tak będzie tutaj. Kogel mogel to klasyka polskiej komedii i ma ogrom fanów w Polsce. Nie ma się co dziwić, bo praktycznie każdy dialog był dobrze rozpisany, a teksty 'Marian, tu jest jakby luksusowo', 'stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża', 'kaska uciekła slubu nie będzie, Kaska uciekła', 'łoj córuś ty córuś już ty długo panienką nie będziesz [...]' itd itd itd to Polacy potrafią o każdej porze dnia i nocy przytoczyć :) I dlatego na trzecią część też pójdzie mnóstwo ludzi. Ba, ja z miejsca kupuję bilet dla siebie i dla mamy, bo nawet jeżeli to będzie straszna chała, to i tak chcę pójść. A dlaczego zakładam, że będzie straszna chała? Bo widzę w zwiastunie, że reżyser się nie wysilił. Zamiast dobrych tekstów jest humor na najniższym możliwym poziomie. EHEHEHEHE BABCIA Z DZIADKIEM PALO SKRYNTA HEHEEHE ALE UBAW. Co jeszcze będzie? Seksik? Ktoś kogoś przyłapie na seksiku? Wódeczka? Dużo wódeczki? A najlepiej wszystko naraz - będzie super jak się upiją, upalą i bedzie seksik i ktoś kogoś przyłapie, ktoś powie 'o kuxwa', potem ktoś kogoś strzeli w nos... Taka komedia będzie! UBAW PO PACHY.
Sami swoi czy Miś stawiał bym o dwa rzędy wyżej, Kogel mogel to była taka przaśna komedia z prostym, często tandetnym humorem ale nie można negować że zrobiła furorę i dużo ludzi wraca do niej z przyjemnością.
Prosty humor też jest dobry, tylko jak wszystko musi być dobrze zrobiony. W dwóch poprzednich częściach trochę dobrego humoru obyczajowego było, w czym sporo też zasługi aktorów [niekoniecznie wszystkich].
Problem w tym, że dzisiaj komedie wywołują raczej ból zębów niż śmiech.
Kogel-mogel i Galimatias tylko nieznacznie ustępują trylogii Chęcińskiego. Stawiam je też znacznie wyżej od przereklamowanego Misia.
pierwsze części może nie były wybitne ale miały swój klimat, jakąś nawet tam fabułę ale tutaj tak naprawdę CI sami to są tylko aktorzy. Film bez jakiegoś pomysłu, z paroma śmiesznymi żartami, w sumie tylko ze strony Skrzyneckiej, Kasprzyk, i to by było na tyle. Wiele sztucznych momentów, szczególnie w scenach z "Marcinkiem", w wielu momentach czułem po prostu żenadę a nie jestem żadnym krytykiem kina. Dla mnie słabizna, i szkoda kasy na to, naprawdę.
Takie filmy są skazane na niepowodzenie, gdyby trzecia wersja Kogla Mogla powstała pod koniec lat 80 jeszcze w czasie komuny, to miałaby szansę odnieść sukces, natomiast dziś zmieniło sie wszystko, nie da się wróćić do tamtych lat tamtych lat, nawet gdyby w dzisiejszych czasach żył Stanisław Bareja, też jego filmy nie przebiłyby poziomu Misia, serialów Alternatywy 4 i Zmiennicy, a takze filmu Brunet wieczorową porą.
Ciekawe jak trzecia część miałaby powstać pod koniec lat 80-tych, skoro druga debiutowała 20 listopada 1989. F*ck logic.
Film nie miał premiery (= nie mogłeś widzieć), a już się wypowiadasz tak kategorycznie?
PS. Moje zdanie? Poczekamy, zobaczymy, a dopiero wtedy wypowiadajmy się o tej komedii.
A kiedy ostatnio widziałeś dobrą polską komedię?
Chodzi o te z drugiej dekady XXI wieku, bo w poprzedniej to jeszcze coś by się znalazło.
No w pierwszej było choćby "Wesele", które jakością i humorem dorównuje - moim zdaniem - najlepszym komediom lat 70-tych i 80-tych. No ale tak jak mówię, to była pierwsza dekada a i wtedy był to raczej wyjątek. Potem posucha, same głupkowate komedyjki gdzie ciężko w ogóle wyczuć, kiedy wypada się śmiać. Widz jakby coraz głupszy, coraz bardziej infantylny... Niedługo znowu będzie go bawiło, że ktoś poślizgnął się na skórze od banana. I tak historia zatoczy koło.
"Wesele" to nie jest komedia. Bardziej komediodramat społeczno-obyczajowy.
Jeśli traktować ją jak komedię, to bardzo gorzką.
Być może. Ale humoru w nim więcej niż w 90 % komedii (jak nie lepiej). A zaznaczona przez Ciebie dwupłaszczyznowość "Wesela" tylko potwierdza jego co najmniej kilkuwymarowy wydźwięk i mistrzostwo.
I od razu założyłem konto na filmwebie by sobie poużywać :D Pudło, też byłam na pokazie w Atlanticu i jakoś się nie męczyłam :) Co mnie trzymało? Urocza Hamkało, Energiczna Kasprzyk, klasyczna Kolska i Wardejn i parę śmiesznych gagów. No i sentyment do staroci i nowinki z zachodu, czy tam z Japonii ;)
Jak66 założyłeś konto specjalnie dlatego, żeby skrytykować ten film, bo nie chciałeś pisać ze swojego? Ktoś Ci kazał to zrobić? Trochę to podejrzane :) Jeśli byłeś na poniedziałkowym pokazie w Atlanticu to musieliśmy być na tym samym. Jak zobaczyłam Grażynę Błęcką - Kolską na ekranie to pomyślałam, że już wiem, dlaczego powstała 3 część. Potem kolejno wyłonił się Kolasa i babcia Solska i poczułam dużą ciekawość wobec ich losów, które "toczyły się" przez te 30 lat. I nikt nie wypadł z roli, Wolańscy również ;)
Byłem w Cinema City na Wołowskiej. Mam bardzo dobrą pinię o wcześniejszych filmach Kogel Mogel. Może dlatego miałem duże oczekiwania. Nie krytykuje aktorów bo większość z nich zagrała fantastycznie. Z wielką przyjemnością oglądałem Skrzynecką, Rozbickego, Kasprzyk i Łaniewską. Kolska była mniej charakterystyczna i przebojowa niż poprzednio. Hamkało była sympatyczna i szczupłaaaaa, Wardein powinien odwiedzić protetyka przed filmem. Natomiast ich gra w żaden sposób nie jest w stanie obronić scenariusza i reżyserii. Po za tytułem i aktorami ten film nie ma nic wspólnego z poprzednimi. Najlepiej chyba oceniła ten film siedząca obok mnie kobieta (tak ok. 50), skomentowała film pytaniem "Czy oni mają już nas za zupełnych idiotów?". Nic dodać nic ująć.
Chyba odwrotnie. "Misia" z mnóstwem antypatycznych postaci i wszechobecną wulgarną Paul-Podlasky ratuje tylko kilka dialogów, które weszły do potocznego języka oraz ostatnia scena z genialną pastorałką śpiewaną przez Ewę Bem. Już wolę "Rozmowy kontrolowane".
Żarty... "Miś" to gigant, za przereklamowany może mieć go chyba tylko ktoś, kto nie kuma aluzji do tamtych uwarunkowań, choć film i tak, podobnie jak cały "Bareizm" jest uniwersalny.
"Rozmowy..." to już niestety popłuczyny po "Misiu" - humor znacznie bardziej toporny, Tym jako scenarzysta i satyryk miał już najlepsze czasy za sobą, a reżyseria Chęcińskiego znacznie mniej subtelna niż Barei.
"Bareizm" jest dobry, ale w późniejszych "Zmiennikach" lub "Alternatywach 4". "Miś" jest (przez większość seansu) zwyczajnie nudny.
Nie wiem, co tam jest nudnego. Co tekst i scena - to lepsze, a dziadostwo i szarzyzna - bo taki PRL był.
Może nie wszystko było złe, ale szarość i nijakość była powszechna, im dłużej PRL trwał.
Zgadzam się. Poza tym dziadostwa i szarzyzny w "Misiu" jest stanowczo za dużo. To drażni, nie bawi. Sami cwaniacy, oszuści, chamy, kretyni, prostacy, obłudnicy, wazeliniarze, pijacy. Ani jednej postaci, z którą widz mógłby się identyfikować, którą by lubił, która niosłaby go przez film. W "Zmiennikach" udało się to Barei znakomicie.