Jak żaden inny film ten właśnie najlepiej pokazuje jak zemsta tworzy błędne koło jest złem, który niszczy człowieka.
Zemsta niczego nie usprawiedliwia, ani tego co zrobili Palestyńczycy ani tego co robią Żydzi.
Mimo swojego pochodzenia Spielberg przede wszystkim przedstawia jak trudno dogadać się dwóm odwiecznie walczącym ze sobą narodom, których konflikt zdaje się będzie trwać do końca świata, kiedy ostatni Palestyńczyk zabije ostatniego Żyda, albo na odwrót. To jest cholernie przykre.
Szczerze mówiąc nie widzę rozwiązania tego konfliktu, wprawdzie coś się robi, ale to bardziej społeczność międzynarodowa chce tam pokoju niż same zainteresowane strony. I to mnie wkurza.
Trudno zarzucić Spielbergowi próbę wybielenia Żydów, to byłaby krzywda bo film jest neutralny mimo wszechobecnej współcześnie poprawności politycznej (patrz Portman i Galiano).
Mimo to jedna scena mi nie pasuje nawet do takiej tematyki. Były to słowa Steva (Daniel Craig) tuż po zamordowaniu pierwszego terrorysty - "nie zadziera się z Żydami". Ok mogli sobie darować tą scenę. Szanuje ten naród, ale brzydzę się poprawnością polityczną.
Uważam że w ich historii tkwi pewna ironia. Z jednej strony krzywdzeni na każdym kroku, z drugiej powodzi im się lepiej i gardzą innymi narodami (bośmy naród wybrany) jest to też jeden z najbardziej żądnych nienawiści naród na świecie. Nie tylko po Monachium
szukało się winnych. Wystarczy spojrzeć jaki mają stosunek do Polaków, a jaki do Niemców, którzy przekazują masę funduszy na wsparcie dla państwa Izraelskiego, więc z "wdzięczności" Hitler jako Żydobójca schodzi na dalszy plan, pojawia się za to Polak grzebiący po grobach Żydowskich (pieprzyć kłamce Grossa).
Mimo wszystko polecam - pozdrawiam :D
7/10