Spodziewałem się dużo więcej. zbyt długo czekałem na ten film pozwalając karmić się niesamowitymi reklamami i trailerami. może również dlatego, że lubię filmy sportowe, a ten ma więcej wspólnego z "Pięknym umysłem", niż z "Męską grą". oczywiście pozycja obowiązkowa dla fanów sportów amerykańskich, ponieważ bądź co bądź jest to lekcja historii owych. jeśli spodziewacie się dynamicznej kamery na boisku, potu zawodników i walki - zawiedziecie się. otrzymacie suchy wynik. Głównym bohaterem filmu jest statystyka, która tutaj niespecjalnie jest przybliżona zwykłemu śmiertelnikowi. nie liczcie też na jakiś spektakularny happy end. ale to już "zasługa" bohatera historii. w końcu Billy Beane nic w swym życiu nie wygrał. ani jako zawodnik, ani jako menedżer.

Akurat sceny sportowe są najsłabszym elementem tego filmu, więc dobrze, że nie ma ich zbyt wiele.

nie ma znaczenia, czy jest ich mało, czy dużo. jeśli robi się film o tematyce sportowej, to sceny powinny być wyraźne. byłyby dopracowane, stałyby się częścią całości, a tak wyglądają tylko, jak niechciany dodatek, żeby widz wiedział o czym w ogóle mowa. słabo.

popieram, Pitt zagrał genialnie!

Podchodziłam do filmu jak do jeża. Film amerykański o sporcie który omija Europę szerokim łukiem - to może być nudne i bez wyrazu.
Podziwiam cholernych Amerykańców że właśnie udało im się mnie przechytrzyć. Film polecam szczerze, Brad Pitt - dobra gra aktorska, fajnie się starzeje:)

10 dla Brada i tyle :)