To jeden z lepszych Bondów mimo iż nie ma w nim Connerego i choć motyw muzyczny trochę rozczarowuje (w zasadzie to żaden późniejszy nie dorównał temu z Dr.No) to reszta dopisuje, a szczególnie dobry humor, szybka akcja i jeden z moich ulubinych przeciwników agenta 007 grany przez Michaela Lonsdalea. Jeśli ten film oglądać się będzie z większym przymróżeniem oka niż pozostałe to napewno można się na nim dobrze bawić.
P.S Bardzo rozbawił mnie komentarz w gazecie w którym autor napisał, że ten film jest nieprzekonujący (tak jakby inne z tej serii nie były), ale przecież o to chyba chodzi.