To wcale nie jest taki okropny film, jakim chcą widzieć go niektórzy. Mało tego, to najciekawszy obraz wyreżyserowany przez pana Gilberta, ciekawszy i bardziej dynamiczny niż Szpieg, który mnie kochał. Fakt, humoru jest tu bardzo dużo, ale też jest to humor wcale nie niskich lotów, a Moore pokazuje tutaj klasę i swoisty arystokratyczny wdzięk. Postać głównego złoczyńcy też jest o wiele lepsza od niemrawego poprzednika (Curt Jurgens). Michael Lonsdale gra tak, że naprawdę można uwierzyć w jego szaleńczy plan holocaustu na rasie ludzkiej. Dziewczyna może nieco mniej urodziwa, ale aktorsko i tak dużo lepsza od Bach, ale są gusta i guściki. Scen akcji jest tu bardzo dużo, ale są zrealizowane naprawdę z wielkim rozmachem (tak się kręci takie sceny panie Hamilton!). Jest też Moonraker chyba rekordzistą jeśli chodzi o zmianę lokalizacji (przynajmniej w ówczesnych czasach). Jest Kalifornia, Wenecja, Rio, dorzecze Amazonki, no i Kosmos. Minusem jest właśnie akcja w kosmosie, nieco naciągana i na siłę wydłużona. Poza tym sama likwidacja Draxa przyszła Bondowi zbyt łatwo, a taki złoczyńca zasłużył na ciekawsze rozwiązanie. Sama konstrukcja filmu to taka ulepszona wersja Szpiega, który mnie kochał; dla mnie jednak ciekawsza. Jak oceniłem Tylko dla Twoich Oczu na 5, tak tutaj daję rzetelne 4.