historia jest nieciekawa i pozbawiona efektu zaskoczenia i dramatu. film jest tez mocno toporny, zwlaszcza niektore dialogii sa strasznie monotonne, pozbawione rytmu i momentami zwyczajnie zbedne. ponadto hitch popelnia pare bledow rzeczowych, ktore mistrzowi kryminalow nie powinny sie przytrafic [jak mozna pozwolic by przysieglym byl ktos zwiazany z oskarzonym?].
podobal mi sie natomiast sposob w jaki hitch zaciera granice pomiedzy rzeczywistoscia a teatrem, zachowaniem a graniem [scena z norha w jej celi]. daleko jednak do efektu jaki uzyskal cukor w podwojnym zyciu.
ostatnio staram sie dokopac do starych filmow hitchcocka i jestem pelny podziwu. ten koles przeszedl strasznie dluga droge by dojsc do mistrzostwa. prawie kazdy film jest pelen eksperymentow , w kazdym jest cos nowego, zarowno strona technicza jak i sposob opowiadania historii ciagle sie zmienia. warto obejrzec ten film, ale tylko po to, aby zobaczyc jak ksztaltowal sie przyszly geniusz.
Trudno oceniać film, który ma 80 lat.
Nie jestem znawcą kina epoki, tym bardziej nie jest to więc łatwe.
Ale wyobraźmy sobie, że tak dawno temu, kiedy aktorzy grali w zupełnie inny sposób, reżyser stawia widza przed nie lada eksperymentem.
"Murder!" jest bowiem pokomplikowane do tego stopnia, że nie mamy pewności, czy przypadkiem nie jesteśmy aby świadkami teatralnej sztuki, bo w ostatnim ujęciu odjeżdżającej kamery, w rozszerzonym kadrze widać, że akcja dzieje się na scenie, przed widownią.
Dodatkowego smaku dodaje fakt, że fabuła filmu niesie sobą jakby kolejny teatralny scenariusz realizowany w ramach toczącej się akcji.
Jest kilka scen, które zapadają w pamięć. Choćby posiedzenie rady przysięgłych, gdzie trzy osoby upierające się przy niewinności oskarżonej zostają zakrzyczane przez pozostałych ławników (cóż, Hitchcock nie cenił sobie anglosaskiej Temidy).
Skądinąd kulminacyjną scenę w cyrku można śmiało zaliczyć do grona tych najlepszych w całej kinematografii reżysera.
Pomimo tych atutów i niezłego nawet aktorstwa grającego Sir Johna Herberta Marshalla przez film przebrnąłem z trudem. Dłużyzny, wlokąca się akcja, pomimo energetycznego początku i efektownego zakończenia, wpływa na percepcję. Film trzeba jednak obejrzeć, bo jest w nim element geniuszu, który wyewoluował przez lata w doskonały warsztat.
No właśnie ciężko jest ocenić ten ponad 80 letni film. Dla mnie (fana filmów Hitcha) jedna ze słabszych pozycji. Zgadzam się po części z przedmówcami. Dla mnie jak w sumie we wszystkich filmach Hitchcocka końcówka była ciekawa.