PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=107805}
5,5 34 015
ocen
5,5 10 1 34015
4,3 19
ocen krytyków
Mortal Kombat
powrót do forum filmu Mortal Kombat

… Fabuła …
”Mortal Kombat” >>> ”Mortal Kombat: Annihilation” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
1 klasyczna część opowiada o grupie Wybrańców, którzy stawiając czoła w tytułowym turnieju, mają za zadanie ochronić Ziemię przed czarnoksiężnikiem Shang Tsungiem i jego wojownikami spoza tego świata – prosto i do rzeczy bez jakichkolwiek komplikacji. Historia pokrywa się z materiałem źródłowym i nawet dobór zawodników jest tutaj zgodny z oryginałem (tj. 1 częścią growej serii), dzięki czemu wszystko jest zapięte na ostatni guzik i nie ma się do czego przyczepić (a na potrzeby filmu wymyślono trzech nowych fighterów mających skromny udział w opowieści). Kontynuacja idzie w myśl zakończenia poprzednika, czyli władca Pozaświata – Shao Kahn – łamie święte zasady turnieju, tym samym doprowadzając do inwazji swojej armii na Ziemię, co jest ewidentną ekranizacją 3 części growej serii, a dobór zawodników również pokrywa się tutaj z pierwowzorem (z domieszką wojowników z 2 części). Historia drugiego filmu (w przeciwieństwie do pierwszego) ma kilka niedociągnięć, ale w ogólnym rozrachunku pokrywa się z cyfrowym oryginałem (na czele ze śmiercią Johnny’ego Cage’a). Natomiast w najnowszym remake’u mamy jeden wielki bur-del na kółkach, przez co wszystko nie ma sensu: tytułowy turniej w ogóle nie ma miejsca, dobór zawodników (z 5 części serii!) jest czysto przypadkowy a ilość idiotycznych zmian (względem materiału źródłowego) na gorsze jest tak ogromna, że nie ma tutaj miejsca na wymienienie ich wszystkich (dlatego podam tylko przykłady spod ręki: Sonya współpracująca z Kano, wymyślony na potrzeby filmu i całkowicie jałowy Cole Young będący w środku opowieści, Quan Chi usunięty z konfliktu na linii Scorpion i Sub-Zero, Johnny Cage pominięty w historii, Kano bez cyber-implantu strzelający magicznie laserem z oka, samoistnie ewoluujące protezy rąk Jaxa, przesadna powaga i patos uderzające z ekranu jakby to była ekranizacja Szekspira lub czegoś w tym stylu).

… Obsada i kostiumy …
”Mortal Kombat: Annihilation” >>> ”Mortal Kombat” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
Wielu już zapewne przeciera w tym miejscu oczy ze zdumienia, ale tak właśnie jest, że to obsada kontynuacji jest lepsza, bo wszyscy tu pasują idealnie do swoich ról (na czele z przekozacką Sonyą i Jaxem oraz nowym Raydenem, w roli którego nie widzę Lamberta – zwłaszcza w krótkich włosach i kamizelce), czego nie mogę powiedzieć o 1 filmie: tam Sonya to jedno wielkie nieporozumienie (rolę dostała od pracy pod biurkiem lub stołem, bo inaczej tego nie widzę), gdyż nie tylko nie miała specjalnego wyglądu (a aktorstwem też nie powalała – wystarczy zobaczyć jej ”uderzenie” w niedziałające radio na płynącej łódce czy minę twardzielki, która w rzeczywistości wygląda jakby miała problem z wypróżnieniem się), ale i także nie miała pojęcia o Sztukach Walki, przez co swoim angażem położyła starcie z Kano (który by ją wypatroszył jak świnię w formie wstępu do ”zabawy” – gdyby nie fabuła filmu nakazująca mu zginąć z jej ręki). Kolejną kastingową bzdurą w tej części jest Jax o wyglądzie łajzy i głosiku małej dziewczynki, a jego rola choć marginalna to jednak daje się we znaki, choć można było tego uniknąć. Kostiumy zaś w obu filmach robią wrażenie, ale te z dwójki zdecydowanie bardziej: Smoke, Jax, Scorpion, Motaro czy Shao Kahn. Za to remake w tych kwestiach (z wyjątkiem Kung Lao) to padaka jak się patrzy: jakiś chłystek w roli Liu Kanga, czarnoskóra Mileena, brodaty menel Kano, Reiko jako bezmózga góra mięśni, Shang Tsung i Scorpion w strojach nadających się do filmu historycznego a nie Fantasy Kung Fu.

… Muzyka …
”Mortal Kombat: Annihilation” >>> ”Mortal Kombat” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
Soundtracki klasycznych filmów przeszły już do legendy (choć ten od kontynuacji jest bezapelacyjnie lepszy) i nie ma się co temu dziwić, skoro repertuar aż pękał w szwach od wyrąbistych songów! 1 część: Juno Reactor ”Control”, G//Z/R ”Invisible”, Fear Factory ”Zero Signal”, Napalm Death ”Twist The Knife”. 2 część: Scooter ”Fire”, Pitchshifter ”Genius”, Psykosonik ”Panik Kontrol”, Face To Face ”I Won't Lie Down (Kombat Mix)”, Joseph Bishara ”Death Is The Only Way Out”, Manbreak ”Ready Or Not (Ben Grosse Kombat Mix)” czy niszczycielski The Immortals “Theme From Mortal Kombat (Encounter The Ultimate)”. A co mamy w remake’u??? Otóż wielkie NIC: jakieś nudne jałowe tło (którego w ogóle się nie pamięta) do kompletu ze zmasakrowanym i zniszczonym songiem ”Mortal Kombat Theme” w wersji Dubstep (gdybym chciał Dubstepu to włączę sobie chociażby pierwszego spod ręki ”The Path Of Totality” autorstwa chłopaków z Korn)! Klasyczna muza to był ”Mortal Kombat” na wskroś i szło to poznać na kilometr, a tutaj w tym nowym filmowym ”dziele” jest nędza (!) jak okiem i uchem sięgnąć.

… Walki …
”Mortal Kombat” >>> ”Mortal Kombat: Annihilation” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
To o czym mówiłem już wyżej: starcie Sonya vs Kano w 1 filmie to kaszana na całej linii i to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji, a mogło to być niemniej epickie jak Scorpion vs Johnny Cage! Dalej: początkowe starcie Chan vs Shang Tsung też do wybitnych nie należy, ale to jestem w stanie przełknąć, bo to w końcu był młodzik skazany na porażkę z rąk Shang Tsunga, więc okej. Cała reszta natomiast jest bez zarzutu. Co do starć w kontynuacji to (podobnie jak fabuła tego filmu) mają one niedociągnięcia, ale w ogólnym rozrachunku jest dobrze i ma się na czym oko zawiesić, a zwłaszcza na tych poszczególnych choreografiach: Sonya vs Mileena, Liu Kang & Kitana vs Smoke, Sonya & Jax vs Cyrax, Raiden vs Reptile, Liu Kang vs Shao Kahn. Krótko mówiąc w klasycznych filmach jest wszystko to (nieprzerwane serie ciosów w jednym ujęciu, rzuty i kopnięcia, pomysł oraz zaangażowanie), czego absolutnie nie ma w najnowszym remake’u, bo jest to zastąpione pójściem na łatwiznę w postaci licznych szybkich zmian ujęć do kompletu z prostymi ciosami i nadmiarem efektów specjalnych, co jest całkowitym zaprzeczeniem ”najlepszych walk w dziejach” – którymi to się ochoczo chwalili twórcy. Moimi ”ulubionymi” starciami w tej filmowej padace jest Jax vs Reiko i Cole Young vs Mileena – cóż za ”finezja”! Należy jeszcze wspomnieć o poległym jak jakiś 1 lepszy lamus Goro z ręki noname’a Younga czy żałośnie nudnym finałowym starciu, w którym to dziadek Scorpion odziany w kaptur i zbroję przykładowo co chwilę z braku pomysłów zarzucał swoim harpunem w stronę Sub-Zero – i że ludziom odpowiedzialnym za to wszystko nie jest wstyd…


::: Podsumowanie :::
Klasyczny filmowy ”Mortal Kombat” 1&2 to jak widać pełne klimatu i szacunku do pierwowzoru niedoścignione wzorce, którym nie straszny mijający czas, bo nadal robią one piorunujące wrażenie mimo tych już 20-paru lat na karku, a najnowszy ”Mortal Kombat” (2021) to najgorszego sortu gniot (na poziomie równie tandetnego ”Tekkena” z 2010) stworzony wyłącznie w celu łatwego zarobku! Klasyczne filmy poza brutalnością oferują całą resztę rzeczy ze świata ”MK”, podczas gdy powyższy chłam ma w swoim menu wyłącznie sieczkę i to w tandetnym (eufemizm) wykonaniu.

Od powyższej padaki śmieszą mnie jedynie bardziej ludzie się nią jarający, jakby była niewiadomo jakim wielkim osiągnięciem Kinematografii, a w rzeczywistości jest napluciem w twarz kultowej marce jak i fanom rozumiejącym, o co w niej biega. No, a teraz możecie płakać i narzekać.

użytkownik usunięty
The_Gamer

Nie ze wszystkim mogę się zgodzić...

1) fabuła - tutaj MK1 faktycznie wypada najlepiej (co trochę smutne jest bo scenariusz to jeden ze słabszych elementów tego filmu). Jeśli chodzi o rywalizację między dwójką a remakiem to nie przeszkadza mi odbieganie od fabuły gier. Nie oszukujmy się w Mortala ludzie nie grali dla porywającego scenariusza. Dwójka może faktycznie próbuje go oddać ale jest marnie napisana. Remake postanowił iść swoją ścieżką co mogło być dobrym rozwiązaniem i dawało sporo swobody... ale co z tego, skoro wykorzystano ją do napisania tego badziewska. Wstyd. Dziecko mogło napisać lepiej trzymający się kupy scenariusz.

2) Obsada i kostiumy - tutaj moim zdaniem MK2 (anihilation) przegrywa. Widzę, że to kwestia subiektywnej oceny bo dla mnie wymiana Sonii była na gorsze (choć niewiele), a Johniego i Raydena na dużo gorsze (Christopher Lambert nadał tej roli jakiś charakter, cieżko mi to opisać, ale Rayden z dwójki to po prostu jakiś koleś, nie było w nim niczego "boskiego" ani gdy miał swoje moce ani gdy je stracił). Walka dla mnie jest między MK1 a MK21. I nowa wersja wygrywa Sonią i Jacksem, ale przegrywa Shang Tsungiem Raydenem i chyba mimo wszystko Liu Kangiem. Pocżątkowo Liu mnie irytował w nowej wersji, ale z perspektywy wolę go jako skromnego młodego wojownika niż "wybrańca" jakim był w starej wersji. Tutaj pokazano fajną relację między Kung Lao uważanym za geniusza walk pochodzącego od legendarnego wojownika (i bardzo przez to aroganckiego) a młodym utalentowanym choć skromnym Liu Kangiem zapatrzonym w kuzyna jak w obraz uważającym go za swojego idola. To mógł być fajny motyw w kontynuacji gdzie arogancki Kung ginie a skromny Liu walcząc by go pomścić zwycięża. Ale zmarnowano i to:(

3) Nie mogę ocenić muzyki tych filmów bo generalnie niewiele z niej pamiętam, Ale dwa utwory które mam na mp3 od lat 90tych do dziś to Techno Syndrome i Control które pochodzą z jedynki i których nie da się zapomnieć. Więc dla mnie wybór zwycięzcy jest prosty, ale drugie miejsce? Widziałem MK2 stosunkowo niedawno a MK2021 tydzień temu i nie pamiętam ich muzyki niestety...

4) Jeżeli chodzi o walki to MK1 do dziś pamiętam każdą i nawet nie chodzi o to kto walczył przeciw komu i kiedy, ale też ich choreografię (kopniak wyciągniętymi "do pionu" stojąc na ręku Sub Zero przeciw Liu Kangowi, kopniaki z wyskoku Scorpiona czy Reptila, ujęcie "z góry" na wymianę ciosów Liu Kanga przeciw Shang Tsungowi... I oczywiście markowy cios w jaja Johniego Cagea. Także tutaj też wygra dla mnie jedynka. W niej za choreografię walk odpowiadał Robin Shou (aktor grający Liu Kanga) widać, że poświęcił sporo czasu na jej zaplanowanie i realizację i chwała mu za to. MK 2021 ma parę fajnych momentów, ale uważam, że niepotrzebnie postawiono na tyle magicznych ataków (Kano atakujący laserem z oka wygląda wręcz debilnie) powinno się dać powalczyć na pięści i kopniaki. Aczkolwiek wojownicy outworld jako istoty z trochę magicznego świata jeszcze bym zrozumiał (ale też bardziej jeśli chodzi o Scorpiona - który tu walczył po stronie Ziemi jakoś, Sub Zero, Reptila i Shang Tsunga a niekoniecznie jeśli chodzi o Milenę czy Kano). Na Ziemi Rayden, nawet Liu Kang (ale też gdyby tego nie nadużywał tylko traktował jako jakiś specjal z którego mógł korzystać z rzadka i ostrożnie bo kosztowałby sporo energii czy coś) ale Sonia powinna używać walki wręcz (+ ewentualnie broń palna poza turniejem gdy walczy o życie przeciw magicznym stworom) a Jax miałby piąchy a po utracie rąk cybernetyczne piąchy, Johny Cage gdyby był w filmie też mógłby być zwykłym człowiekiem walczącym na kopy i ciosy a nie magiczne kulki energii. Kung Lao teraz tak myślę mógłby być zwykłym człowiekiem w ostrym niczym brzytwa kapeluszu a Liu Kang też zwykłym człowiekiem. To po śmierci KL w dwójce może dałoby Liukangowi dostęp do mocy ognistych które odblokowałby w nim gniew po stracie przyjaciela i dałby mu szansę w walce z Shang Tsungiem?
W każdym razie remake ma dobre momenty, ale generalnie rozczarowuje (nie daruję im tego co zrobili z Goro) mimo to jedynka dla mnie wygrywa także to starcie (i w sumie chyba wszystkie dla mnie wygrała)

Natomiast dwójka... efekty specjalne to marne bluescreeny (jak np scena gdzie Sonia pada by uniknąć kuli ognia po wybuchu bodajże Sectora). A choreografia walk jest beznadziejna. Zero finezji, drętwo, topornie, momentami komicznie (jest walka bodajże z którymś z tęczowych ninja nr 5 gdzie Rayden i tenże ninja wymieniają się serią kopów z półobrotu które nie trafiają choć żaden nie robi uników - po prostu tak se stoją i wymieniają się serią synchronicznych machnięć nogą o metr od celu omg to było żenujące). Śmierć Sheevy żałosna. Wielu wojowników ginie poza ekranem nawet ich nie widzieliśmy (spoiler Alert Kabal i Striker giną, można to przeoczyć jak się nie słucha dialogów bo nie byli na ekranie nawet sekundę). Shao Kahn powinien być budzącym grozę twardzielę a jest maminsynkiem (no a dokładniej synalkiem tatusia) który dostaje na każdym kroku opiernicz i sprawia wrażenie zbitego psiaka bardziej niż uosobienia terroru. I ta walka z Liu kangiem epicka gdzie smok walczy z hydrą... laboga a ludzie myślą, że to smok w polskim wiedźminie z Żebrowskim wyglądął sztucznieXD

Na wstępie powiem, że jestem po seansie wszystkich 3 filmów, więc z całym powyższym opisem jestem totalnie na bieżąco, ale mimo to wystarczająco dużo pamiętałem jeszcze przed maratonem, żeby móc zasiąść do tego posta. W każdym razie...

Co jest słabego w scenariuszu 1-ki i w czym ta Sonya jest lepsza od tej z 2-ki??? Powtórzę: Sonya z 1-ki posiada kwadratowe aktorstwo i zerowe umiejętności walki, podczas gdy ta z kontynuacji doskonale się prezentuje wizualnie (seksapil po całości) i świetnie walczy (walka z Mileeną 1 na 1, walka w pojedynkę z całą masą ludzi Cyraxa), a do tego posiada umiejętności aktorskie (wściekłość i rozpacz po stracie Johnny'ego widać u niej gołym okiem).

"Nie oszukujmy się w Mortala ludzie nie grali dla porywającego scenariusza" - co nie zmienia faktu, że świat "Mortal Kombat" jest tak zaje-biście bogaty, że sprowadzanie go wyłącznie do krwawej sieczki jest absolutną bzdurą i nonsensem. A że mowa tu o filmie to ma on przedstawiać pewną sensowną opowieść, a nie być tylko bezmózgą pokazówką tego, co mogę obejrzeć na YT lub samemu pykając w gierkę.

"Remake postanowił iść swoją ścieżką co mogło być dobrym rozwiązaniem i dawało sporo swobody... ale co z tego, skoro wykorzystano ją do napisania tego badziewska." - "Mortal Kombat" to nie jest "Hitman" (płatny zabójca wykonujący zabójstwa na zlecenie) czy "Tomb Raider" (seksowna twardzielka archeolog ratująca świat), gdzie można sobie dowolnie tworzyć fabułę pod film, bo i tak będzie to miało sens. "Mortal Kombat" to hermetyczna opowieść Fantasy o turnieju Kung Fu, w której ludzie walczą na gołe pięści z nadprzyrodzonymi istotami z innego wymiaru i tu nie ma możliwości na luźną swobodę twórczą. Nie ma argumentów tłumaczących zachowanie twórców przy tworzeniu powyższego paździerza - z premedytacją napluli na markę i fanów, co sami oficjalnie przyznali w wywiadach mówiąc, że robią film dla ludzi nieznających serii i którzy w życiu nie zasiądą do jej zgłębiania. To jest auto-fatality bez 2 zdań!

"dla mnie wymiana Sonii była na gorsze (choć niewiele), a Johniego i Raydena na dużo gorsze (Christopher Lambert nadał tej roli jakiś charakter [...] ale Rayden z dwójki to po prostu jakiś koleś, nie było w nim niczego <<boskiego>>" - mam odwrotne odczucia i powiem Ci dlaczego. Otóż Johnny z 2-ki wyglądał niemal identycznie jak ten z 1-ki (w sensie sobowtór aktora), zachowywał się jak ten z 1-ki i był tak samo ubrany, a jego rola była krótka bo pokrywająca się z materiałem źródłowym (w growej 3-ce nie było Johnny'ego, gdyż właśnie zginął). Natomiast Rayden z 2-ki jak najbardziej mi leży, bo poza gadaniem (jak Lambert w 1-ce) facet brał udział w walce, a nawet w niej poległ (z ręki Shao Kahna).

"I nowa wersja wygrywa Sonią i Jacksem" - w życiu nigdy! Zawodnicy w tym nowym chłamie są tak tragicznie napisani, że nie jestem w stanie kogokolwiek z nich polubić, a nowa Sonya co najwyżej wyglądem się zgadza, ale leży w całej reszcie i to samo tyczy się nowego Jaxa, który już w przedbiegach kładzie się na łopatki w starciu z klasyczym Jaxem z 2-ki, który nie dość, że wyglądał naprawdę wyku-rwiście ze swoimi cyber-wzmacniaczami to jeszcze miał osobowość, a nie był płaską kartką papieru. Co do Raydena to był to zwykły palant z durną miną i świecącymi oczkami, a Liu Kang powinien być twardym samcem-alfa wzbudzającym szacunek swoją postawą zamiast być mikrusem wyglądającym jak Dostawca Pizzy.

"W każdym razie remake ma dobre momenty" - nie ma, a przynajmniej ja ich nie wyłapałem.

"nie daruję im tego co zrobili z Goro" - to było piękne (ta porażka jak jakiś totalny cieć i wygląd rodem z "War Craft") w sensie, że nie było. Pamiętam co powiedzieli twórcy na ten temat (piszę z pamięci, ale sens jest zachowany): "Goro jest u nas cyfrowy, bo gdy patrzymy na 1 film to widzimy, czego mamy nie robić." - ubaw po pachy z bandy idiotów! xDDD



Odkąd sięgam pamięcią to "Mortal Kombat: Annihilation" zawsze robił na mnie większe wrażenie, a teraz gdy jestem już dorosłym widzem to zdaje się to działać na mnie jeszcze mocniej, a muzę z tego filmu najlepiej zapamiętałem, bo nie dość, że jest ona tak chole-rnie charakterystyczna we filmie to i nasłuchałem się jej w domu jak i w trasie - ten soundtrack naprawdę powinien zgarnąć jakąś nagrodę i to bez kitu!

Walki pamiętałem doskonale z obu klasycznych filmów, a w tym nowym chłamie to ten aspekt leży i gnije: żadnej ciężkiej pracy w to włożonej, ani tym samym obiecanych przez twórców "odmiennych stylów każdego z zawodników" - ot, kilka prostych ciosów i na siłę wsadzonych ciosów specjalnych z gierek (czarnoskóra Mileena w kółko teleportująca się za plecy noname'a Younga), że o wymuszonych jeszcze bardziej Fatalities nie wspomnę. W Klasyce te specjalne umiejętności miały swoje zastosowanie w walce, a tutaj są bo są, żeby ino pokazać "jak to film trzyma się materiału źródłowego" - bzdura jak cho-lera!

Mi seansu nie rujnują tak niedopracowane efekty specjalne, jak rujnuje mi gów-niane rozpisanie charakterów i fabuły czy zły kasting - dlatego nie pluję się na cyfrowe Animality w 2-ce czy eksplozję na zielonym ekranie, której Sonya i Jax unikają uciekając z bazy wojskowej. Zresztą to wszystko i tak wygląda lepiej od tego współczesnego powyższego chłamu, a jako ciekawostkę przetoczę fakt, iż większość budżetu 2-ki poszła na kostiumy wraz ze scenografią i podróże po świecie, żeby nakręcić te świetne plenery.

www. youtube. com /watch?v=x927qaZTppg - usuń spacje.
Mówisz o tej walce Raidena z Reptile'm. Wiesz, co - nie ma to absolutnie znaczenia, że większość tej walki to taniec i pokazówka, bo jest to chole-rnie efektowne (jak powinno być we filmie) i nieziemsko klimatyczne (zasługa muzyki wraz ze scenografią), czego nie można powiedzieć o nowej padace, w której za grosz takich akrobacji i walki z prawdziwego zdarzenia. Mów co chcesz, ale ta walka należy do jednych z najlepszych w tym filmie i mojej ulubionej. Ogólnie rzecz biorąc: dostrzegam wady 2-ki, ale dostrzegam również jej zalety, które to niestety krytykanci z premedytacją pomijają, co mnie strasznie wku-r-wia (robią szmatę sobie z filmu, który na to nie zasługuje) i śmieszy zarazem (wychodząca z nich hipokryzja - jadą klasyczną 2-kę, ale jarają się nowym remake'em).

użytkownik usunięty
The_Gamer

Nie obraź się, ale mylisz w wielu miejscach to co podoba się Tobie z tym co jest dobre.
Akurat z mortalem sam mam ten problem. Przy większości filmów jakie oglądam (nowe i stare gwiezdne wojny, predatory, terminatory, alieny, MCU, DCEU, itd itp) nie mam problemu z analizą najważniejszych elementów (czyli głównie scenariusza, bohaterów). Mortal ma to do siebie, że to sentyment.

Ten problem (czyli to co nam się podoba choć niekoniecznie jest fajne) dotyczy głównie takich elementów jak postacie i walki. Zachwycasz się walką Raydena z tego co twierdzisz z Reptilem (może faktycznie) ta walka to choreograficzna katastrofa. Równie dobrze mogliby nie być w tym samym pomieszczeniu.

Nie obraż się, ale jest powód dla którego MK1 ma 6,5 średnią tutaj a MKanihilation 4.8. I tak szczerze choć dałem MK1 "7" to obie średnie są za wysokie jak na poziom tych filmów. Zaślepia Cię nostalgia i ciężko mi to krytykować bo mnie trochę zaślepia względem jedynki.

Dwójka jest fatalna pod każdym względem. No i? Tobie pod każdym się podoba. I fajnie. Dobrze w końcu spotkać jakiegoś fana tego filmu bo byłem przekonany, że nie istnieją a skoro istnieją to znaczy, że nie był tak całkiem niepotrzebną stratą czasu, kasy i szmaceniem marki.

Jeśli chodzi o Sonię z jedynki kontra Sonia z dwójki ja wolę tą pierwszą, aczkolwiek możliwe, że właśnie wyłącznie z sentymentu.

Powiem szczerze po obejrzeniu dwójki i po tym jak zobaczyłem, że wymieniono pół obsady na gorszą a do tego wszystkie walki i efekty wyglądają gorzej byłem pewien, że kręcili ten film mając dużo mniejszy budżet. Przeciwnie.

Jedynka kosztowała 20 baniek, miała Tagawę, Lamberta (aktorów których znałem dobrze i bez tego filmu) Shoua, Lindena Ashby, Alisę Soto i Bridget Wilson (aktorzy nie jakoś bardzo znani ale o przyzwoitem pozycji w hollywood w połowie lat 90tych).

Dwójka kosztowała 30 baniek zatem 50% więcej a wyglądała jakby była przynajmniej 2x tańsza. Shou i Soto zostali ale resztę obsady wymieniono na tańsze opcje (nie jestem pewien czy aktor grający Raydena był tańszy bo też ma bogatą karierę).


Twierdzisz, że filmy nie mogą odbiegać od fabuły gier. Niby czemu? Zwłaszcza, że przecież nowe części gier same odbiegają od fabuły starych gier. Adaptacje komiksów które trzęsą rynkiem filmowym ostatnich lat (MCU było najbardziej kasowym projektem w historii kina pewnie jeszcze przed Infinity War i Endgame) nie boją się zmieniać elementów z materiału źródłowego pod siebie. Czemu adaptacje gier mają nie zmieniać? Fabuła gier była pisana na szybko i pretekstem do nawalania się po ryjach. Nie ma co z niej robić jakiegoś literackiego świętego grala. I nie mówię, że filmy nie mogą czerpać z lore gier - jasne, że mogą. Po prostu nie muszą. A jeśli mogą coś zrobić lepiej to nawet nie powinny.

Patrzysz na fabułę w mega dużym uproszczeniu - np chwaliłeś, że anihilation czerpała z gier po jedynce np. ze śmiercią Johniego Cage.
Czyli tak w grze Johny zginął, w filmie zginął, odhaczone kolejny plus dla scenariusza.

A ja patrzę na kontekst a nie uproszczenia do bólu. Sequele gwiezdnych wojen też są o sierocie z pustynnej planety która odkrywa moc i walczy ze złym imperium. W maksymalnym uproszczeniu to samo co oryginalna saga. A jednak się do niej nie umywają. Hobbit w maksymalnym uproszczeniu nie mniej opowiada historię książkową w formie filmowej niż robi to władca pierścieni. A jednak Władca pierścieni to arcydzieło a hobbit to syf.

I wracając do przykładu ze śmiercią Johniego (który był moim ulubionym bohaterem jedynki). Tobie najwyraźniej nie preszkadza jak absurdalnie głupia jego śmierć była zrealizowana a mi tak.
Rzucił się na Shao Kahna który chciał opanować Ziemię ale w tym celu musiał pozbyć się jej obrońców by go nie powstrzymali (czego dowodzi, że go powstrzymali bo się ich nie pozbył). Shao powala go i ma w garści. Chciałem pisać z pamięci, ale aż sobie obejrzałem tą scenę na nowo żeby czegoś w dialogu nie poplątać. O rany zapomniałem jak beznadziejnie i tanio ten film wygląda w każdej scenie i jak beznadziejnie każda sekunda tego filmu jest zrealizowana. Brrrr. Aż mnie ciary przeszły nad tą niekompetencją. Przykro mi, że muszę tak po tym filmie jechać przed jego fanem bo wiem, że to pewnie wkurza, ale nic nie poradzę. Ale wracając do sceny śmierci Cage, nie będę podkreślał co wizualnie źle wygląda w tych 2-3 minutach bo wszystko wygląda źle. Skupię się na opisie wydarzeń.

Shao dostaje bat od jakiegoś pionka, łapie nim Sonię za nogi bo ta stoi jak manekin. Johny cyberkickiem próbuje ją ratować ale zostaje powalony. Shao chwyta go za kark i zaczyna dialog z Raydenem ("S" to shao a "R" to rayden^^)
S: poddaj się albo go zabiję
R: (przywołując kiepski efekt wizualny na wojownikach outworldu) wtedy ja zabiję twoich generałów
S: nie pozwolisz umrzeć jednemu ze swoich drogocennych ludzi bo jesteś dla nich za miękki
R: weź mnie zamiast niego (czyli chciał dać shaokanowi to czego 10sekund wcześniej sam rządał)
S: LoL nie! (i łamie Johniemu kark)

Mógł zabić boga piorunów - jedyną osobę na ziemi która mogła go powstrzymać. Ale nie był zbyt zły muahahaha.

Shang tsung był dobrym złolem. Bo nie był przerysowanym podkręcającym wąsa złym napinaczem. Miał misję i ją realizował. Shao to matoł. Ta scena to kwintesencja tego filmu. Nie ma w nim nieczego dobrego poza wierzę na słowo, że muzyką.

Aczkolwiek - nie traktuj tego jako ataku na siebie. Lubisz ten film pomimo jego wad i luzik. Ja tak mam z jedynką. Nie jest aż tak zła jak jedynka, ale nie jest dobra wcale. Ale w moich oczach jest i już:P

Więc kompromis (tak?): ja mam rację, Ty nie. :D

(A teraz na serio) Zacznę od powiedzenia tego, czego nie powiedziałem wyżej, a widocznie musiałem: MNIE SENTYMENTY NIE (!) DOTYCZĄ, KIEDY CHODZI O OCENĘ CZEGOKOLWIEK, a co za tym idzie moja ocena jest chłodna i wynika z mojego aktualnego położenia. MNIE SENTYMENT MOŻE JEDYNIE PCHNĄĆ DO RUSZENIA CZEGOŚ, Z CZYM OD DAWNA NIE MIAŁEM STYCZNOŚCI, ALE NIE (!) MA ON WPŁYWU NA MOJĄ OCENĘ RZECZYWISTOŚCI.

I tak dla przykładu jakiś czas temu sięgnąłem po muzę z lat młodości jaką jest Papa Roach, żeby sobie przypomnieć, czym się tak jarałem i niestety nie zdało to egzaminu - mimo rapowania i gitarowego łomotu jest w tym za dużo Popu, przez co nie jestem już w stanie z tym dłużej obcować. Inną sytuacją sprzed paru tygodni było moje sięgnięcie po długich latach po "Drużynę A", którą za dzieciaka tak uwielbiałem - niestety porażka po całej linii ku mojemu zdziwieniu, chociaż realizacyjnie serial jest bez zarzutu, ale widocznie jestem już na niego za stary, a on sam zdaje się być dla mnie zbyt infantylny. "Power Rangers" - mimo wspomnień z dzieciństwa jest to totalną kupą gó-w-na przeznaczoną wyłącznie dla dzieciaków i nie muszę tego ponownie na sobie sprawdzać, żeby się o tym przekonać. To, że za dzieciaka śliniłem się do Britney Spears nie zmienia faktu, że jest ona pustym produktem (jak Miley Cyrus czy Justin Bieber) zrealizowanym przez sztaby odpowiednich ludzi wyłącznie w celu łatwego zgarniania zysków - nic więcej.

JA NAZYWAM RZECZY PO IMIENIU I MÓWIĘ JAK JEST, A NIE JAK CHCIELIBY SŁYSZEĆ INNI. Dlatego też nie interesują mnie wyniki box-office'owe, bo to żaden wyznacznik jakości. Ostatni udany film o Batmanie to "Batman & Robin" (1997), bo cała późniejsza reszta to padaka z trylogią Nolana na czele. Wszystkie filmy Camerona to wyłącznie ze zaje-bisty-mi efektami specjalnymi banalne i prostackie zero-jedynkowe wydmuszki na niedzielny obiad z rodziną dla niewymagających Seboli i Karyn (jego przykładowy "Aliens" zrobił sobie szmatę z Horroru SF i zastąpił go 1-osobową armią Ripley roznoszącą w pył gniazdo obcych wraz z Królową Obcych i ratującą przy okazji małą dziewczynkę która powinna już nie żyć - ten zryty kierunek naprawił genialny i dramatyczny "Alien 3" do kompletu z "Alien: Resurrection"), a sam Cameron to chciwy gn-ój, który kolejny raz pokazał jak bardzo ma gdzieś publikę obiecując cuda na kiju przy premierze ostatniego "Terminatora: The Dark Fate", który to miał być "prawowitą 3-ką". Filmowy Tolkien to przesadnie patetyczna aż do pawia grafomania z kozackimi kostiumami i tragicznymi dialogami. "Star Wars" to tylko Klasyczna Trylogia, bo Prequelowa Trylogia to oczoje-b-ny paździerz (z którego wynika 1 zaleta, a konkretniej przyczyniła się do powstania genialnego "The Force Unleashed" - wspaniała opowieść), Sequele Disneya to największy koszmar (!). No i wreszcie "Mortal Kombat": klasyczna filmowa 1-ka jest kultem z paroma niedociągnięciami, a 2-ka mimo kilku niedociągnięć więcej to dobry film niesłusznie niedoceniony, podczas gdy powyższy remake to najgorszego sortu ściek (wraz z "Hitman: Agent 47" z 2015 i "Doom: Annihilation" z 2019 a także wieloma innymi) robiący sobie kpinę z marki i fanów, dlatego też ani sentymenty ani nazwa "Mortal Kombat" tutaj na mnie nie działają.

Tak więc bez obrazy, ale nie mów co mi się z czym myli i co jest dobre a co złe, bo sam to potrafię dostrzec jako dorosły i dojrzały widz. A nazwanie Shao Kahna "napinaczem" i "synalkiem tatusia" mnie ubawiło. xDDD

użytkownik usunięty
The_Gamer

Ta dyskusja nie ma sensu. Możesz uważać ten gówniany film za arcydzieło, lepszy się od tego nie stanie. Tak jak opinia płaskoziemców kształu naszej planety nie zmieniła.
I to, że jesteś widzem dorosłym nie czyni cię dojrzałym. Próbowałem okazać ci na tyle szacunku na ile możliwe wobec kogoś kto uparcie mi wmawia, że jeden z najlepszych filmów świata jest tak naprawdę dobrym filmem i to ja się nie znam i mylę. Ale mam dość czytania twoich urojeń. Życzyłbym ci powodzenia w szukaniu innych fanów tego filmu, ale prawdopodobnie jesteś jedynym na świecie. 1 fan to dużo więcej niż sądziłem, że ten film ma.

Nawet nie jest jak the room filmy neila breena czy dla niektórych batman i robin czyli "tak zły, że aż dobry". Jest po prostu fatalny. Pod każdym względem: scenariusz, reżyseria, efekty specjalne, choreografia walk, scenografia, aktorstwo. Gdybym miał wybrać najgorszy film pod tymi względami jaki w życiu widziałem mortal kombat mogłoby wygrać w każdej z tych kategorii. Dałem mu o 1 wyższą ocenę niż the predator tylko przez różnice w budżecie.


A poza tym nie szczekaj mi o box office - mogłem się na jego wynik porównać ale tego nie zrobiłem. Napisałem o budżecie jedynki i dwójki a nie ich wyniku finansowym. Nie zrobiłem tego więc nie wiem po co mi o tym sapiesz. A nie zrobiłem tego bo uważam, że sukces filmu nie jest wyznacznikiem jego jakości bo dobre filmy często ponoszą klęski a słabe osiągają sukces. ACZKOLWIEK. W wypadku mortal kombat 1 i 2 ich wyniki box office odzwierciedlają ich poziom. Jedynka nie była jakaś dobra ale była na tyle dobra by jej względny sukces był zasłużony. Dwójka była tak fatalna, że jej dużo mniejszy zysk przy połowę większym budżecie odzwierciedlał jej poziom.

Możesz sobie biegać i krzyczeć jak to co mówisz jest prawdą a nie złudzeniami. Że wszyscy są w błędzie ty jeden widzisz jak jest. Że nie zaślepia cię nostalgia i mówisz jak jest. Ale tak naprawdę porównanie z płaskoziemcami jest jak najbardziej trafne. Oni też są przekonani, że oni jedni widzą jak jest. Ale kształtu ziemi to nie obchodzi. MKanihilation pozostanie beznadziejnym filmem i twoja opinia o nim jego poziomu nie zmieni. Pozdrawiam

Komuś tu widzę nerwy puszczają - napij się wody beztłuszczowej czy coś... xDDD

A tym "płaskoziemcem" to mnie rozbawiłeś po całości, bo ja w przeciwieństwie do ciebie przedstawiłem fakty dot. "Mortal Kombat: Annihilation" (tzn. jego wady jak i zalety), podczas gdy ty właśnie jak taki mały zafajdany katol jesteś głuchy na to co mówię i usilnie mi wmawiasz (w ślad za innymi krytykantami) jaką to największą chu-jo-wizną w dziejach światowej Kinematografii jest ten film (celowo rzecz jasna pomijając jego zalety). Mało tego: jarasz się kłodą drzewa grającą Sonyę w 1-ce i nawet ku-r-wa sam nie wiesz czemu, podczas gdy ja wypunktowałem ją z góry na dół i tym samym dowiodłem jej żałosności. Wisienką na torcie natomiast jest twoje wmawianie mi, że powyższa remake'owa padaka ma zalety - błąd, nie ma zalet, bo to zwykły szmatławiec (!). Żałosny kasting, brak muzyki, tandetne kostiumy, aktorstwo na poziomie telenowel, tragiczne dialogi, brak sensownej fabuły, przesadny patos, jedne z najgorzej zrealizowanych walk w dziejach i multum idiotycznych oraz niepotrzebnych komukolwiek zmian - o to twoje zalety, a ty temu dajesz 5/10 i jeszcze mi wmawiasz bycie sterowanym przez sentyment. Hipokryzja i samozaoranie! xDDD

Dzisiejsze Hollywood to dno pukające od spodu, a powyższy chłamowaty pseudo "Mortal Kombat" jest jednym z wielu dowodów na to, ale ty dalej dopatruj się w tym nieistniejących zalet i wyżywaj się na biednym "Mortal Kombat: Annihilation" - zrób nawet marsz przeciwko temu filmowi, powodzenia. xDDD

użytkownik usunięty
The_Gamer

Fakty dotyczące mortal kombat aninihilation "fajne walki, fajne aktorstwo, fajna fabuła" weź skońćz się kompromitować i przestań zawracać mi głowę. Gadanie z zaślepionymi fanatykami mija się z celem.

I nie mów mi o samozaoraniu chłopczyku bo sam się orasz odkąd założyłeś ten temat.

Tylko dlatego, że w twojej chorej pustej główce anihilation jest dużo lepsze od remaku nie znaczy, że tak rzeczywiście jest. A moje oceny filmów to moja sprawa. Zamiast sapać do mnie lepiej jakąś książkę przeczytaj.

Dzisiejsze holywood to dno ale i tak wszystko co wypuszcza jest LEPSZE od filmu nad którym się tu masturbujesz od kilku dni.

Nareczka. Miłego życia w krainie urojeń w której anihilation to film dobry pod jakimkolwiek względem.

Gość z którym rozmawiasz to znany na tym forum Black Metal 666, który co chwilę tworzy nowe konto. Dyskusja z tym człowiekiem nie ma sensu, bo jak sam widzisz, nie dotrze do niego żaden argument co do tego że Annihilation jest kiepskim filmem. Możesz dwoić się i troić, nigdy go nie przekonasz. Poza tym jak można brać na poważnie kogoś kto uważa, że ostatnim udanym filmem z Batmanem jest Batman i Robin z 97 roku?

użytkownik usunięty
Maniek2008

Nie twierdzę, że biorę go na poważnie - no nie po paru ostatnich komentarzach.

Do pewnego momentu próbowałem mu z przyzwyczajenia grzecznie wyjaśnić, że jest różnica między filmem który się lubi a dobrym filmem bo dużo ludzi ma z tym poważny problem (do niedawna sam miałem notorycznie) ale teraz nawet nie zamierzam się ścierać.

Aczkolwiek dzięki za info. Ja na tym portalu jestem od wielu lat, pewne twarze/nicki kojarzę dość dobrze ale ten typ był dla mnie anonimowy.

Postaram się go zapamiętać i więcej nawet nie zaszczycać go odpowiedzią:)

Chodziło mi o to, że ten człowiek jest naczelnym trollem forum tego konkretnego filmu. Co do innych filmów, to trudno mi powiedzieć.

On mieszał nowego Mortala z błotem już po pierwszych zapowiedziach. Uważał że to będzie g.ówno zaledwie po zobaczeniu zdjęć, zwiastuna i kilku informacji zaczerpniętych z neta. Mówiłem mu, żeby przynajmniej zaczekał do seansu, żeby dał mu szansę, bo jeśli projekt wypali, to będzie możliwy rozruch marki w kinie, no ale do niego nic nie docierało. Uparcie twierdził, że MK'95 i MK:A'97 to arcydzieła. Zwłaszcza przy Unicestwieniu to brzmi jak nieśmieszny żart.
Próbowałem z nim rozmawiać tak jak ty, niestety żadne rzeczowe argumenty do niego nie docierały.

Tydzień przed premierą wydał miażdżącą opinię na temat MK 2021 zaledwie po obejrzeniu kinówki w fatalnej jakości z ruskim dubbingiem i hinduskimi napisami. Niezłe combo.

Widzę problemy tego filmu. Oczywiście nie jestem w usatysfakcjonowany tym co zobaczyłem, ale żeby stawiać wyżej Annihilation nad film z 21 roku... No sam rozumiesz. :)
Teraz tylko wierzę, że film zarobi na tyle aby powstał sequel w którym błędy realizacyjne zostaną naprawione, a scenariusz wreszcie będzie miał ręce i nogi.

użytkownik usunięty
Maniek2008

szczerze ja bym wolał żeby nie zarobił żeby zaorali i zaczęli od zera. Ale z drugiej strony wkurza mnie już to wszystko powoli.

Mieliśmy kilka resetów terminatora, obcego predatora, nawet głupich power rangers. Teraz mortal kombat dupy nie urwało a mogło tylko komuś zabrakło talentu.

Mam dość tego, że hollywood zamiast raz zrobić dobry scenariusz który opowie fajną historię notorycznie wypuszcza g*wno licząc, że głupi fani pognają do kina za marką i film zarobi niezależnie od jakości.

Dlatego w sumie nawet gdyby mortal miał mieć kolejne podejście pewnie nie byłoby lepsze:| Może niech faktycznie męczą tą wersję.

Ale nie wiem czy obejrzę dwójkę wiedząc ile zeszmaciła jedynka. Zwłaszcza, że Cole jest głównym bohaterem a nie wiem czy ta postać innym przypadła do gustu ale dla mnie nudny i nijaki. Nie chcę kolejnego filmu o jego życiu

Może jestem naiwny, ale cały czas mam nadzieję. Muszę ją mieć, bo bardzo lubię tę markę gier i chciałbym, żeby miała swoją serię filmową przynajmniej na przyzwoitym poziomie. Liczę, że dzięki kontynuacji wnioski zostaną wyciągnięte i przede wszystkim pokazą nam fajne pojedynki. W tym filmie zamiast na samej walce skupiono się jedynie na finisherach, co powinno być wisienką na torcie, a nie daniem głównym.

W dwójce na bank pojawi się Johnny Cage i jeśli on byłby główną postacią filmu, to na pewno całość by zyskała.

Myślę, że po tym co tutaj zrobiono z tym całym Colem wszyscy zauwazyli, że nie ma sensu kreować go jako główną postać całej serii. Jest tu sporo rzeczy, które można jeszcze naprostować i poprawić stąd moja wiara!

użytkownik usunięty
Maniek2008

Nie wiem czy po tym ile czasu mu poświęcili mogą tak po prostu się go pozbyć

Ja się o markę nie martwię mam wersję z lat 90tych:P podobno film animowany jest spoko.

W każdym razie film troszkę zarobił. Podejrzewam, że kontynuacja będzie. Natomiast nie jestem przekonany co do jej jakości.

Nie podoba mi się wywiad twórcy który powiedział, że w filmie nie ma JC bo nie czuł się komfortowo z myślą, że biały mężczyzna miałby być głównym bohaterem.

W dwójce by był, zobaczymy czy dostanie ważną rolę czy nie bo ktoś czułby się z tym niekomfortowo^^

Maniek2008

Owszem, jesteś niesamowicie naiwny (jak wielu zresztą innych) skoro liczysz, że współczesne Hollywood dostarczy "Mortal Kombat" takiego, jakiego chcą fani - nie, to się nie wydarzy, bo bogatych filmowców gó-w-no interesuje jakaś tam Sztuka i zachcianki ludzi (ich tylko interesują łatwe zyski jak najtańszym kosztem i im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie). Dlatego w tym przypadku pozostają ci gry video, bo do klasycznych filmów nie dorosłeś.

A poza tym skoro poruszyłeś tą kwestię to co masz do filmu "Batman & Robin" (1997), fanie Vina Diesela???

Maniek2008

A więc milczysz - niezaskakujące i typowe, bo tacy szczekacze jak ty zawsze jak mają coś powiedzieć z sensem to zjeżdżają z podkulonym ogonem, ale do pie-r-dolenia głupot są pierwsi. Idź dziecko oglądać Diselka. Seeya

No i dzidzia zamiast powiedzieć coś sensownego to się popluła przy obrzucaniu mnie obelgami - jakież to urocze! Idź się pobaw zabawkami przy swoich ulubionych gejowskich flmach o magicznym pierścionku i gadających drzewach - to lepsze, niż twoja dalsza kompromitacja tutaj. xDDD

The_Gamer

Akurat casting był największą zaletą nowego Mortala, Sonya i Mileena były zajebiste. Annihilation zaś z tego co pamiętam było niezłym ścierwem.

0wner2

Mileena "zaje-bista"?!? Widać jakie masz zerowe pojęcie o materiale źródłowym lub najzwyczajniej w świecie upadłeś na łeb, a prostackie nazywanie klasycznej 2-ki "ścierwem" bez podania konkretów jest... słabe.

The_Gamer

Zajebista laska ze świetną charakteryzacją, dobrze że ją obsadzili bo inaczej nie dowiedziałbym się o istnieniu tej aktorki. Nie obchodzi mnie to że jej wygląd trochę się różni od tego z gry bo nigdy fanem gier nie byłem, a ekranizacje zawsze się różnią od materiału źródłowego i to chyba Ty upadłeś na łeb jeśli spodziewałeś się czegoś innego po producentach z Hollywood. Film był niezłym odmóżdżaczem, nie zmarnowałem czasu oglądając go, ale dupy też nie urwał, takie typowe 6/10, i tak lepiej niż mogło by być. Ty najwyraźniej utknąłeś mentalnie w latach 90 i krytykujesz wszystko co nowe więc o czym tu w ogóle dyskutować? A Batman i Robin tak jak i Batman Forever po genialnych filmach Burtona to była tragedia i totalnie kiczowate niewypały bez klimatu więc jak Ci się podobają to życzę powodzenia.

0wner2

Ten chłamowaty film poza tytułem i imionami bezmyślnie wyselekcjonowanych zawodników nie ma związku z pierwowzorem, a skoro fanem nie jesteś to gadka z tobą nie ma sensu, bo równie dobrze mogę z przedszkolakiem dyskutować o równaniach różniczkowych.

Dla takich nieznających marki jak ty ten gniot został stworzony (z czym twórcy się nawet nie kryli) i na takich jak ty właśnie dzisiaj te cioty z Hollywood trzepią kapuchę ze znanych rzeczy, a mentalnie nie trzeba tkwić w latach 90. żeby dostrzegać jasny jak słońce fakt, że aktualnie amerykańska Kinematografia to prymitywny szmatławiec dla Januszy i Karyn. Co do dylogii "Batmana" Joela Schumachera to robi ona furorę w przeciwieństwie do dzisiejszych padak komiksowych, które są do bólu dziecinne albo pseudo mroczne i poważne a jednocześnie tak niedorzeczne, że aż śmieszne - innymi słowy Joel Schumacher wraz z resztą w owym czasie nie udawali, że robią coś więcej niżeli głupi rozrywkowy film o przebierańcach skaczących po dachach w przeciwieństwie do dzisiejszych filmowców, a jakby tego było mało to tamta Fantastyka była dla młodzieży i dorosłych, gdy dzisiejsza jest skierowana do dzieci.

Co do moich oczekiwań wobec powyższego remake'u "MK" to były one zerowe - obejrzałem i tyle, jedna z największych padak w dziejach światowej Kinematografii oraz jeden z niezliczonych dowodów na to, że Klasyka rządzi.

ocenił(a) film na 4
The_Gamer

Dobrze napisane. Mnie najbardziej "bolało" w tym remake'u to, że powinien to być film gdzie główny nacisk będzie położony na walki, a walki były beznadziejne. Krótkie, rwane, dosłownie po kilka ciosów, bardzo mało sztuk walki (pomijając CGI to większość tych walk dałoby się nakręcić z ludźmi z ulicy bez żadnych treningów).

I te zapowiedzi twórców, że będą to najlepsze walki w historii kina. Śmiech.

Prawda jest taka, że chcieli zrobić kopię Avengersów i stąd ten nacisk na masę efektów i sztuczne walki. Niestety nie ogarnęli, że zanim nakręcono Avengersów to wyszło 10-20 filmów o poszczególnych bohaterach i dopiero potem wrzucono ich do wspólnego filmu. Dzięki temu mimo iż w Avengersach fabuła jest płytka to ludzie lubią bohaterów który już znają z wcześniejszych filmów.
A w tym Mortalu? Fabuła jest płytka, bohaterów nie pokazali zbyt dobrze (Reptile, Goro, Nitara...), a walki są nędzne i komputerowe. Zmarnowane 2h oglądania.

Dentarg

Na wstępie to dzięki za uznanie, a posta pisałem świeżo po maratonie wszystkich 3 filmów (chociaż nie musiałem oglądać Klasyki do stworzenia tego wpisu, bo znam ją na pamięć).

Ja ostrzegałem tutaj ludzi od samego początku przed tym kałem to zostałem zrównany i okrzyknięty "trollem", mimo iż jestem trzeźwo myślącym Fanem od przeszło 20 lat, który ma sporo sensownych rzeczy do powiedzenia (co widać po powyższym) w przeciwieństwie do moich krytykantów.


--- Ciekawostka ---
"MORTAL KOMBAT: ANNIHILATION" (1997) wyszedł w takiej a nie innej formie z winy producentów, którzy poganiali ekipę filmową i nie dali więcej czasu na dopracowanie filmu, przez co:
* nie zostały nakręcone wszystkie sceny ze scenariusza (stąd dziury fabularne)
* i nie dopracowano choreografii walk
* oraz efektów specjalnych.
Zidioceni producenci nie chcieli czekać, więc pospiesznie wydali niegotowy film, co zaowocowało zgnojeniem go przez ludzi. Ale patrząc na ten film i tak jestem pełen podziwu, że mimo tej nerwówki nakręcono tak dobre widowisko, podczas gdy na nakręcenie i dopieszczenie powyższego chłamu twórcy mieli przeszło 20 lat, a jak się to skończyło - widać. Gdyby klasyczna 2-ka została dokończona jak należy (bo 1-ka miała dokrętki przed wydaniem) to byłaby kosmicznie lepsza od 1-ki, co już widać i czuć w obsadzie wraz z kostiumami i muzyką, ale i tak jest naprawdę dobrze, a film nie zasłużył na takie zgnojenie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones