Zdecydowałem się obejrzeć ten film ponieważ uwielbiam wszystkie filmy o turniejach sztuk walki. Taki fetysz. Jakże było dla mnie zaskoczeniem, że w historii w której całym elementarnym fundamentem jest turniej sztuk walki odbywającym się raz na pokolenie ten turniej się nie odbył. Nie krytykuje bo w sumie mieli prawo tak pokierować fabułą, jednak jestem zawiedziony. A film i tak mocno średni. Na + jedynie brutalność której nie było za dużo w filmie z 1995, jednak można było było wyciągnąć z tego więcej. Nawet jak na film o mordobiciu po którym nie spodziewałem się niczego innego jak mordobicia i tak słabo. Takie 5 - 6 /10 maks. Chowa się przy innych tego typu filmach. Nawet "DOA: DEAD OR ALIVE" obejrzałem z przyjemnością (może dlatego że był turniej XD), ale było to dawno. Gust się z wiekiem zmienia. Fakt że aktualnie mamy przesyt wszystkiego i ciężko widzów zadowolić, ale i tak spodziewałem się czegoś lepszego. W końcu Mortal Kombat to znana marka. Niektóre sceny walki były nawet efektowne ale za krótko za mało. A odnośnie fabuły, wiem że od takiej tematyki nie oczekuje się czegoś wybitnego ale kurde. Przychodzi najeżdża z zaświatów zamraża wszystko w koło a główny bohater wraz z rodzinką żadnego szoku niedowierzania czy czegokolwiek. Przyjęli to tak jakby oglądali serial na netflixie. Nie potrafię wskazać dokładnych argumentów dlaczego film był słaby napiszę tylko tyle że brak odpowiednich dialogów w odpowiednim momencie, brak budowania klimatu, brak finezji i polotu.