Film Mortal Kombat nakręcono na podstawie serii gier pod tym samym tytułem. Akcja filmu rozgrywa się przed sławetnym turniejem i stanowi o można by powiedzieć alternatywnej linii czasu. Shang Tsung potężny czarnoksiężnik z zaświatów obrał sobie za cel wyeliminowanie wszystkich potencjalnych obrońców Ziemskiego wymiaru którzy mogliby wziąć udział w przyszłym turnieju. Do tego zadania wynajął ziemskiego renegata znanego pod kryptonimem Sub Zero zdolnego miotać lodem. Tymczasem nieznany z gier potomek Hanzo Hasaschiego - pierwszej ofiary Sub Zero odkrywa w sobie powołanie do walki w obronie ziemi. Tyle odnośnie fabuły co by za bardzo nie spojlerować. Oczywiście fani gier mogą spodziewać się znacznie więcej znanych z gier postaci takich jak Sonia, Jax, Kano, Milena (która padła ofiara dyskryminacji białych w filmach i przeszła black washing), Kung Lao czy Liu Kang. Praktycznie wszystkie z nich odtworzono z szacunkiem dla materiału źródłowego czasem pozwalając sobie na odstępstwa jeśli chodzi o kostiumy. Film obfituje przy tym w znane z gry Fatality oraz dobrze wyreżyserowane sceny walk. Muzykę wyraźnie zainspirował tytułowy przebój z filmu z 1995 (patrz oryginalnego Mortal Kombat). Wszystko jest więc na właściwym miejscu i można by powiedzieć niech rozpocznie się mordobicie po czym puścić sobie Mortal Kombat bez obawy natrafienia na szajs. Praktycznie bowiem film szajsem nie jest. Jednak nie jest też całkiem wolny od drobnych wpadek. Zdarzają się momenty niedograne pod względem aktorskim natomiast niektóre sceny hyba kręcono w piwnicy bez porządnej żarówki gdyż jest zwyczajnie za ciemno jak na mój gust. Rozumiem że twórcy usiłowali nadać dziełu mroczny ton jednak trochę z mrokiem w co poniektórych ujęciach przesadzili.

Niech was to jednak od filmu nie odstrasza gdyż całość ma klimat, gust muzykę i co najważniejsze ostre mordobicie. Polecam z czystym sumieniem i mam nadzieję, że pojawi się seqel.