Wreszcie trafił na film, w którym znalazłem scenę, która zawsze chciałem zobaczyć. Mianowicie śmierć żony głównego bohatera w całkowicie przypadkowym wypadku po tym jak wycięto jej nowotwór i wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. Przestańmy wciskać ludziom kit, że po "pokonaniu" raka ludzie stają się nieśmiertelni. Można umrzeć wychodząc spod prysznica o to jest tak samo "heroiczna" śmierć.