Nowozelandzki survival i jak mniemam jeden z pierwszych nowozelandzkich horrorów zrealizowany na rok przed "Bad Taste" (1987) Petera Jacksona. Akcja "Mostu donikąd" toczy się na opuszczonym w latach dwudziestych XX wieku moście w leśnej głuszy, a także w jego pobliżu. Grupa pięciu irytujących nastolatków udaje się do nowozelandzkiego lasu i na ten właśnie most, by urządzić na nim camping. Jednak szybko dochodzi do konfliktu z lokalnym, jeżdżącym konno farmerem, który posiada prowokującą, mentalnie niestabilną córkę i stadko psów... Konfliktu zakończonego polowaniem na młodych i rozlewem krwi. Przyzwoity, choć nieco zapomniany nowozelandzki survival horror z kilkoma trzymającymi w napięciu scenami podchodów i z odrobiną przemocy.  Oczywiście daleko "Bridge to Nowhere" do wygórowanego poziomu "Rituals" (1977) czy "Tuż przed świtem" (1981), jednak film warto obejrzeć choćby dla pięknej nowozelandzkiej scenerii oraz tytułowego, otoczonego bujną roślinnością mostu donikąd. Pierwszy seans 20 czerwca 2010 roku, dzisiaj kolejny. Czas trwania: 86 minut. 7/10