kultowego reżysera amerykańskiego, który zasłynął z tego, że w swoich bardzo kiczowatych filmach uwielbiał obsadzać kobiety z dużymi piersiami. Zawsze z dużymi dekoltami i obcisle ubranymi, zaś sama fabuła nierzadko bywała tylko pretekstem do pokazania na ekranie jakiejś sex-bomby (w jego mniemaniu).
Jest sobie trzech rockersów jeżdzących na motorkach - nie mając co robić słuchają rock'n'rolla, gwałcą piękne kobiety i biją przypadkowych ludzi. Pewnego dnia molestują żonę pewnego weterynarza, który jednak ratuje ją z opresji. "Motocykliści" nie mogą wybaczyć mu swojej porażki, wiec następnego dnia, kiedy on jest w pracy, urządzają w jego domu dziką imprezę - tańce hulańce i gwałcenie (+ bicie) jego żonki. Weterynarz im tego nie wybaczy, weterynarz będzie chciał się zemścić, weterynarz wyruszy w pościg za oprawcami.
Seks i przemoc - oto o co w tym filmie chodzi i właściwie na tym mogłaby się zakończyć ta reenzja No ale po kolei: świetna muzyka, beznadziejna gra aktorska, banalne dialogi, z jednej strony fabuła bardzo przewidywalna, a z drugiej naprawdę zaskakujące zwroty akcji (hehe...), kiepskie zdjęcia, dużo rozbujanych damskich pup (i biustów, rzecz jasna) i PODOBNO celowa tandeta. Żyć nie umierać! Można się pośmiać z tego jakże komiksowego i pustego filmu, który chwilami kojarzył się nawet z westernami (dużo robi pustynia, choć nie tylko o nią chodzi). Poza tym ten film "posiada" najbardziej emocjonujący pościg samochodowy jaki w życiu widziałem. No dobra, żartuję. Bo wlasciwie to chyba nigdy jeszcze nie widziałem tak słabego pościgu - ot jedzie sobie samochód po drodze, następnie drugi - kamera filmuje jeden i drugi na zmianę i tak przez kilka minut i nic się nie dzieje. Po prostu sobie jadą. Fajnie, nie? A takich smaczków jest więcej, więc dla koneserów kina rzecz obowiązkowa ;)