Jest to jeden z tych filmów, które nastawione są na akcję. Zaczyna się od wybuchu, a potem napięcie stale rośnie. Nie ma żadnych dłużyzn, a fabuła pędzi tak szybko, że większość ludzi nie zauważa licznych dziur scenariuszowych i braku logiki. Jednak gdybyśmy chcieli karać za tą przywarę, to większość scenarzystów i reżyserów siedziała by w więzieniu. To co mnie denerwuje najbardziej, to postaci negatywne. Komiks o Batmanie słynie z pełnokrwistych, szalonych i dziwacznych postaci złoczyńców i moim zdaniem stanowią one jego najlepszą cechę. Tu brak tego szaleństwa. Nie czuję tego dreszczu, jak przy postaci Jokera z "Mrocznego rycerza" lub u Burtona. Jednak na duży plus muszę zaliczyć liczne smaczki w postaci odniesień do rewolucji bolszewickiej 1917r. Sceny w sądzie są wspaniałe. Oglądając ten film miałam wrażenie, że Nolan ma duży żal do finansjery i oskarża ją o obecnie panujący kryzys (scena z puszczaniem biznesmena po lodzie jest dla mnie tego przykładem).