Zdaniem reżysera Williama Castle'a krzyk może nam uratować życie. Gdy się boimy, a po naszych plecach przechodzą ciarki to znak że jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Za chwilę mrowiec może zmiażdżyć nam kręgosłup. Tylko krzyk może udaremnić jego plany ("Scream for your life!!!").

Castle zawsze używał jakiś chwytów aby dzieło wywołało większe emocje, w owym dziele można wręcz powiedzieć że scenariusz napisany był aby wykorzystać technikę zwaną "percepto!". Technika owa polega na rażeniu prądem widza w momentach kiedy na ekranie pojawia się atakujący mrowiec. Film poprzedza mowa reżysera, to wprowadzenie do tego co odczują widzowie po spotkaniu z owym pasożytem.

Można powiedzieć jedno o filmie na pewno, doskonały pomysł chwyta od razu, widz chce jak najszybciej się bać żeby spotkać ową kreaturę. Dzięki naukowemu pokładowi w dziele widz oswaja się z bardzo absurdalnym stworzeniem. Kiedy już dochodzi do ukazania pierwszego rentgenowskiego zdjęcia mrowca, cała otoczka jak by opada. Zdaje się że mrowiec nie jest tak straszny jak go maluje Vincent Price, oczywiście wszystko to wynik naiwności, kiedy dochodzi do spotkania z mrowcem każdy dowie się o jego mocy.
Dzieło to wspaniały obraz tego co lata 50-te miały do zaoferowania, sam mrowiec jak zwykle wygląda zabawnie wręcz nie groźnie. Jeśli już widz zawiesza oko na czymś to doskonała scena z krwią. Genialnie zmontowany czarny obraz z krwistym kolorem który bardzo działa na wyobraźnię.

Polecam każdemu fanowi porządnych dreszczy na plecach.