PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119669}

Mucha

The Fly
6,7 2 159
ocen
6,7 10 1 2159
6,3 3
oceny krytyków
Mucha
powrót do forum filmu Mucha

Ten film to już kolejny klasyk, o którym nie miałem zielonego pojęcia a będący oryginalną produkcją, której po wielu latach zrobiono niestety remake, który najzwyczajniej nie umywa się do oryginału. Największe różnice możemy znaleźć przede wszystkim w warstwie scenariusza - tutaj mamy historię wielowątkową, osadzoną w zupełnie innej, normalnej rzeczywistości (naukowiec ma żonę oraz dziecko i pracuje nad swoim wynalazkiem we własnej piwnicy a po odkryciu strasznej prawdy, biorąc odpowiedzialność za całe zamieszanie, postanawia zniszczyć dzieło swojego życia i kiedy ostatnia nadzieja na odzyskanie tego wszystkiego co stracił i kochał okazuje się kolejną porażką, postanawia również zniszczyć efekt i jedyny dowód prowadzonych badań i przeprowadzanych eksperymentów). Wersja z 1986 roku to już tylko słabe romansidło z pogranicza horroru (gore) dwojga rozwodników, z których jeden jest zblazowanym, egocentrycznym naukowcem i podrywaczem wszystkiego, co się rusza, a drugie jest reporterem jakiejś gazety (idealna rola dla młodej "wolnej" kobiety — ileż my tych dziennikarek nie oglądaliśmy na ekranach kin w latach 80-tych i 90-tych). To, może ktoś powiedzieć, są tylko szczegóły, a ja jak zwykle nic nie rozumiem. To są tylko jedne z najbardziej rzucających się w oczy szczegóły, a nie najpoważniejszy zarzut, gdyż jest nim całkowita zmiana wydźwięku filmu, jego przesłanie i redukcja scenariusza do minimum tak, aby zrobić wolne pole do prezentacji efektów specjalnych. Tak więc mamy świetny, przemyślany i dobrze skonstruowany film "The Fly" z 1958 roku, gdzie fabuła jest dopracowana, role wszystkich bohaterów dobrze rozpisane a forma doskonale dopasowana do tematów poruszanych w tej produkcji, przez co otrzymujemy kryminał, który opowiada historię pewnej rodziny, która zostaje poddana niesamowitym próbom i testom, a tajemnica, jaka ją osnuwa, jest odkrywana krok po kroku od pierwszej do ostatniej sceny filmu, który w tej wersji jest wielowątkowym thrillerem SF z jasnym przesłaniem na jego końcu, oraz obraz Cronenberg'a, który mógł robić wrażenie na widzach (zwłaszcza tych, którzy lubią jak widok gnijącego i rozpadającego się ciała zajmuje większą część filmu) w roku 1986, ale tylko w przypadku kiedy podobnie jak ja nie mieli pojęcia, iż w rzeczywistości oglądają remake klasy B dużo lepszego dzieła, które powstało 30 lat wcześniej.
Po obejrzeniu "Muchy" Kurta Neumann'a z 1958 r. byłem tak mile zaskoczony i zarazem zniesmaczony tym jak potraktował ten film Cronenberg, iż po kolejnym (tym razem bardzo dłużącym się) seansie produkcji z 1986 roku bez wahania obniżyłem jej ocenę.
O zaletach i moich wrażeniach w trakcie seansu pierwotnej wersji mógłbym pisać długo, gdyż film ten jest doskonałym przykładem jak robić dobre kino, w którym wszystkie elementy ze sobą współgrają, a emocje rodzą się same dzięki pomysłowemu, odpowiednio skonstruowanemu scenariuszowi, a nie jak w przypadku remake'u są stymulowane przez charakteryzatorów, operatorów kamer i speców od efektów z gatunku "gore".
Jak wspominam na wstępie "The Fly" Neumann'a to kolejny film, który sprawił mi miłą niespodziankę będąc oryginalnym pomysłem/pierwowzorem późniejszej produkcji, która pomimo zainwestowania dużych pieniędzy, ogromnych kampanii reklamowych, zatrudnienia modnych i popularnych aktorów pozostaje tylko remake'iem - echem oryginalnego pomysłu dostosowanym do innych realiów. Ponieważ żaden tytuł nie przychodzi mi obecnie do głowy jako przykład (a filmów takich obejrzałem co najmniej 8 w zeszłym roku - z czego tylko nieliczne remake'i dorównywały lub wręcz biły na głowę oryginał) postaram się w przyszłości takie fakty odnotowywać i z czasem stworzyć własną listę zapomnianych oryginałów i ich wtórników (warto pamiętać, iż w przypadku wielu produkcji tytuły remake'ów są pozmieniane i jeśli ktoś nie zetknął się z wersją oryginalną może być zupełnie nieświadomy faktu, iż oglądany film jest w istocie remake'iem).
Pozostaje tylko nadzieja, że nikt nie wpadnie na pomysł aby zrobić remake na przykład genialnego dramatu SF "Forbidden Planet" Freda M. Wilcox'a z 1956 roku albo innych klasyków, gdyż biorąc pod uwagę panujące w obecnym Hollywood trendy i wszechobecny fanatyzm ideologów i ich wiernych popleczników oraz postępującą impotencję twórczą zarówno artystów jak i filmowców, a także coraz widoczniejsze oddalanie się przemysłu filmowego od tego co zawiera się w definicji słów "sztuka filmowa", z ogromnym prawdopodobieństwem można się będzie spodziewać kolejnego potworka napakowanego absurdami, głupotą i niekończącymi się efektami specjalnymi i jednocześnie miałką, bezpłciową fabułą przetykaną szokującymi (czytaj: niesmacznymi) wstawkami.
Przykładem takiego potworka może być np. cała seria nowych "Gwiezdnych Wojen" pod dowództwem Kathleen Kennedy, "Dredd" (2012) czy znacznie mniej zepsuty ale wciąż daleki od oryginału "Papillon" z 2017 roku (Dustina Hoffmana i Steve’a McQuina nie da się zastąpić wymuskanymi chłopcami bez charyzmy).

Gorąco polecam film "Mucha" Neumann'a zarówno tym, którzy mieli szczęście nie spotkać się z wersją z 1986 roku jak i tym, którzy znają remake Cronenberga i nie boją się starych produkcji z lat 50-60-tych. Film jest zrobiony w ciekawej konwencji łączącej kilka różnych gatunków, a przyjemność oglądania jest ogromna. Pozdrawiam wszystkich fanów starego kina !

ocenił(a) film na 7
tomash74

bardziej mylic sie juz nie mozna. Ten film jest calkiem niezly, ale wersja z 1986 zamiotla nim podloge.
Wersja Cronenberga ma przede wszystkim o wiele powazniejszy i mroczniejszy klimat. Bardziej czuc w niej ta beznadziejnosc sytuacji, w ktorej znalazl sie glowny bohater. To polaczenie 3 gatunkow: horroru, sci-fi i dramatu, i tegoz dramatu ewidentnie oryginalowi brakuje.
Oryginalna wersja, o ktorej piszesz, to niestety takze kicz. W genialnym filmie z 1986 bohater wyglada normalnie po teleportacji. Widz razem z nim doswiadcza przerazajacych zmian w jego wygladzie. Do konca takze zachowuje swoja osobowosc i inteligencje. W wersji z 1958 dostajemy natomiast czlowieka z glowa i reka owada. Wiekszego kiczu juz nie mozna bylo wymyslec. Najlepsze jest to, ze mimo glowy owada, mozg dalej pozostal "ludzki", co jest najbardziej nielogiczna rzecza jaka mozna bylo wymyslec. Ogromny minus.
Juz nawet nie bede wspominal o aktorstwie, bo sam Jeff Goldblum zagral lepiej, niz cala oryginalna obsada z 1958. Swietnie ukazana ekcentrycznosc glownego bohatera. Swietnie zagrane przerazenie, jakiego doswiadcza po nieudanym eksperymencie. Jego beznadziejna proba odwrocenia skutkow teleportacji. Warto takze wspomniec o Ginie Davis, ktora ponownie potrafi ukazac przerazenie o wiele lepiej, niz aktorka z oryginalnej wersji. Przerazenie, a takze empatie w stosunku do glownego bohatera opowiesci.
O kiczowatych efektach pierwowzoru nawet nie bede wspominal, bo nijak sie maja do geniuszu Cronenberga, ale to pewnie kwestia czasow, w jakich oba filmy powstaly.

Podsumowujac - oryginalna wersja z 1958 to niestety kicz i niewykorzystany material w porownaniu do absolutnie GENIALNEGO filmu Cronenberga.
Natomiast twoja "recenzja" (?) to zwykle popluczyny i kompletne niezrozumienie remake'u z 1986 roku.

ocenił(a) film na 7
tomash74

P.S. A okreslanie genialnego filmu Cronenberga jako "remake klasy B", calkowicie deskredytuje cie jako "recenzenta" i osobe majaca JAKIEKOLWIEK pojecie o kinematografii. Film Cronenberga to arcydzielo kina grozy i najlepszy horror lat 80-ych obok rownie genialnego The Thing (Cos).

Arto0X

Cronenberg, Lynch i jeszcze paru by się znalazło, dla mnie mogliby nie istnieć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones