... że aktorzy nie udawali odrzutu broni?
Przez cały film miałem wrażenie, że żołnierze strzelają do siebie z wiatrówek.
Poza tym, film robiony pod niemiecką wersję historii - myśmy nie chcieli, to wszystko wina kogoś innego - władzy, generałów, bla bla bla. Scena w wagonie przy kapitulacji też fajna. Może nadinterpretuję, ale film winę za wybuch IIWŚ próbuje zrzucić na Francuzów. Paradne.
Za wojnę nie odpowiada społeczeństwo niemieckie, bo w 1914 r. państwo niemieckie nie było demokratyczne.
Prowojenne nastroje i chęć agresji na Paryż obecne wśród niemieckiego społeczeństwa jasno w filmie są zresztą pokazane.
Na czele niemieckiej delegacji w Compiegne stał polityk partii Centrum, Erzberger, który trzy lata później za tę "zdradę" zostanie zabity przez militarystów z Organizacji Consul. We wrześniu 1917 r. W Biberach wypowiedział słowa: "Wir wollen aber keinen Frieden der Gewalt und der Unterdrückung, weil ein solcher Frieden den Keim neuer Kriege in sich birgt". Brzmi znajomo? Zatem, jak widzisz, słowa filmowego Erzbergera o tym, że pokój może być znienawidzony, gdy nie jest "uczciwy" ("bezkompromisowy"), zgodne są z przekonaniami rzeczywistego Erzbergera. Powszechnie jest przyjmowane, że chęć rewanżu za warunki tego rozejmu i pokoju weimarskiego napędzała Hitlera. Podpisanie rozejmu w Compiegne w 1940 r. nie było przypadkowe. Pokazanie tego procesu historycznego w filmie nie ma nic wspólnego z "zrzucaniem winy na Framcuzów" za wybuch II WŚ.