Definicja adaptacji filmowej - przeznaczona do sfilmowania przeróbka pierwotnego materiału literackiego, teatralnego, muzycznego lub innego artystycznego. Celem jest dostosowanie adaptowanego utworu do wymogów nowego medium, odmiennego materiału bądź potrzeb i wymagań nowej publiczności. Czyli adaptacja nie odwzorowanie 1:1

Odwzorowanie 1:1 jest niemożliwe ze względu na różnicę środków wyrazu (medium). Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić tzw. wierną adaptację, starającą się być jak najbliżej materiału źródłowego. Wszelkie odejście od tego materiału, poza w jakiejś mierze koniecznym ze względu na zmianę medium, powinno mieć jakieś uzasadnienie artystyczne - tworzyć podstawę pod nową jakość, budować nową perspektywę, spojrzenie, treść, bądź wręcz dyskusję z oryginałem.

W tym filmie niczego takiego nie ma, a wszelkie zmiany w stosunku do książki czynią film znacznie bardziej płytkim i prymitywnym, niż mógłby być. Co jest typową chorobą współczesnego Hollywood , które cierpi na całkowitą zapaść intelektualną scenopisarstwa połączoną z niepomierną pychą. Byle błazen bez żadnych zdolności i talentu, nie mówiąc już o jakichkolwiek dokonaniach, uważa, że wie lepiej od autora rozpoznanego światowo arcydzieła. Stąd potem otrzymujemy takie filmidła.

Czego tu nie rozumiesz?

Mam inne zdanie na ten temat. Wprowadzenie wątku rozmów o kapitulacji pokazuje jeszcze bardziej bezsens tej wojny i tych ludzi, którzy zadecydowali, że miliony mają umrzeć.

Bo bez tego nikt nie wie, że I-wsza Wojna Światowa zakończona wyraźnie przed rozstrzygnięciem frontowym i na skutek mnegocjacji miała megocjacje? O czym ty w ogóle filozujesz już pomijając że redukujesz nagle absurd swoich ogóknych wynurzeń do pojedycznej rzeczy jaka jakoby ma być na plus (co z ewidentnymi dziesiątkami zmian które jednoznacznie upośledzają treść filmu)?

I-sza Wojna Światowa to przede wszystkim właśnie przypadek konfliktu w którym generalicja zdecydowała się poddać ze względów strategicznych i na długo przed jednoznacznym wyjaśnieniem na froncie - co się niemal nigdy w historii nie zdarzało! Między innymi ze względu na bezsensowne straty. Właśnie z tego względu w Niemczech potem masom wmawiano skutecznie - bo wielu samych w to wierzyło - że przegrana była skutkiem wewnętrznego, żydowskiego spisku na zapleczu.

Kompletnym nonsensem jest jakiś zadaniowany z góry przez niemieckiego generała atak na 15 minut przed końcem wojny. Prawidziwe tragiczny, bo kosztował życie lub zdrowie ponad 10 tysięcy ludzi jest fakt, że francuski marszałek Ferdinand Foch nie chciał się zgodzić na natychmiastowe zaprzestanie działań zbrojnych, tylko z własnej pychy wyznaczył określony termin godzinowy. A nawet gdyby nie to, tragedia i tak miałaby miejsce ze względu na opóźnienie dotarcia rozkazów do poszczególnych jednostek.

Nie potrzeba wprost debilnych zmian pseudo-scenarzystów, żeby pokazać tragizm wojny. Fakty mówią same za siebie.