Jak w tytule. I w tym wypadku uważam to za zabieg nieudany. Wycięto kilka scen ważnych w książce (na przykład scena powrotu do domu na przepustce i konfrontacji z życiem poza frontem oraz własną wewnętrzną zmianą jaką wywołała wojna). Wstawiono sceny i wątki albo nic nie wnoszące albo przypadkowe albo głupie. Na przykład cały wątek złego Hindenburga, wątek delegacji w Compiegne, wątek śmierci Kata. To nie była opowieść o całej pierwszej wojnie z każdego punktu widzenia ani lekcja historii. Książka była o jej małym wycinku jakim było spojrzenie na nią oczami żołnierza. Wybitnie głupawe było wprowadzenie do scenariusza tego ostatniego "honorowego" ataku za pięć jedenasta zaleconego przez Hindenburga. Strasznie to na siłę i sztuczne udramatyzowanie. Proszę porównać jak wygląda końcówka w ekranizacji z 1979 r. - tam jest to spójne z książką i dużo dojrzalsze. Zupełnie nie trafiła do mnie ścieżka dźwiękowa. Postać "Kata" zdecydowanie niedopracowana. Film miał też kilka lepszych aspektów, moim zdaniem główny bohater dobrze trafił w rolę. Bardzo dobrze wyszła scena z Francuzem w okopie. Niezłe (ale nie powalające) sceny walki i brudu wojny, ciekawy pojedynek z czołgami.
Reasumując: film wybitny nie jest, trochę się dłuży, klimat nie wciąga, ale można obejrzeć tragedii nie ma.