Trafiłem na ten seans przed dwoma tygodniami w konie ARS, na tzw. Tajemniczym Pokazie Specjalnym. Miałem podły humor, a kino było absolutnie spontanicznym krokiem.
Obraz nie był wstrząsający, jak sugeruje recenzja. Był przykry i trudny do strawienia. Oczywiście dominował absolutny naturalizm w przekazie - sceny kręcone podczas codziennego życia autystyków pokazywały jak się ślinią, krzyczą i przeklinają.
Najbardziej poruszającą dla mnie kwestią było zrozumienie, jak trudna i czasochłonna jest opieka nad tymi ludźmi. Wymagają stałej obecności kogoś, kto ma pojęcie, jak zajmować się ludźmi z tego typu schorzeniami. Nagle trafiłem do świata, gdzie młodzi i atrakcyjni chłopak i dziewczyna spędzają cały dzień z podstarzałą, otyłą i śliniącą się kobietą, która intelektualnie jest wrakiem, nie rozumie nie tylko trudniejszych poleceń, ale rzeczywistości, a w atakach strachu potrafi wbić w dłoń widelec. Cały dzień wydaje się wiecznością... czym wobec tego jest tydzień, miesiąc, rok z taką osobą?
Oprócz tego film jest potwornie nudny. Wciąż te same obrazy, żadnych porywających filozoficznych fraz. Nazwałbym to dokumentem kręconym z ręki, który pokazuje realia opieki nad ludźmi z autyzmem.
Serdecznie nie polecam - nie wyniosłem z tego filmu więcej niż to, co napisałem.
"żadnych porywających filozoficznych fraz"
Zajrzyj do Marka Aureliusza albo - pewnie bardziej Ci się spodoba - do Paulo Coelho.
Jesteś pewnien, że bohaterka dokumentu nie rozumie rzeczywistości? To może Ty nie zrozumiałeś sceny, w której ogląda film ze swojego pobytu w Nowym Jorku.
Ponadto nie wszyscy mieszkańcy ośrodka byli autystykami, sporo do Ciebie nie dotarło, pewnie przez to skupienie się na własnym podłym humorze.