Zgrabnie nakręcone kino klasy "b". Świat przyszłości po epidemii dżumy. Światem rządzą bogate korporacje, ich miejsce zamieszkania jest odgrodzone od "strefy zarażonych" gdzie dogorywają nieuleczalnie chorzy. Jest też specjalna grupa osób "zadżumionych"- zerowcy, osoby którym zostało góra dwa lata życia. Gdy córka wpływowego biznesmena zostaje porwana, przez jednego z nich, oswobodzić ją może tylko ktoś z grupy "zero". Tym kimś jest John Luger, bezlitosny ryzykant...
Muszę przyznać iż zadziwiająco dobra tandeta. Elektroniczna muzyka tłucze po głośnikach, świat zadżumionych jest brudny i dziwaczny, a odpowiedni ładunek przemocy jeszcze bardziej wzmacnia przekaz. Wszystko to może nie jest jakieś super oryginalne (wyraźnie widać echa "Ucieczki z Nowego Jorku" i "Blade Runnera"), ale świeże pomysły też tu znajdziemy. Bary dla straceńców, gdzie wymyślone są specjalne gry, na modłę rosyjskiej ruletki powinny przejść do historii Science-Fiction. Do tego Brion James, który może i odtwarza swoją rolę z "Łowcy androidów" jeszcze raz, ale tutaj jest równie demoniczny. Twardziel mający go złapać, jakimś cudem nie został przerysowany, a Jeffrey Combs jak zwykle zagrał dobrze. Całość ogląda się jednym tchem i bez chwili znużenia. Udana rzecz, oczywiście jeśli oceniać ją w swojej kategorii...