Zgadzam się zwłaszcza po przeczytaniu książki. W książce Aron to był taka ciepła klucha, wszyscy się tylko trzęsli nad nim a Caleb wiedział, że tamten jest słabszy i się nim opiekował. Cal nie był wcale zły, wmawiał to sobie tylko. Miał dobre intencje, ale nie był doceniany nigdy, bo zawsze wszyscy porównywali go do tej pipki. Jedyne jego przewinienie to to że wiedział jak aron zareaguje na wieść o matce i nie musal robić tego tak brutalnie, ale nic poza tym. Podobało mi się jak w książce traktował go Li, niestety w filmie jego postać jest całkowicie pominięta. Chyba tylko on widział jaki Cal jest naprawdę. A co do samego filmu, to był przepiękny, mogłabym go obejrzeć jeszcze z 10 razy i byłabym pod takim samym wrażeniem. I zgodzę się z jedną z ciekawostek, Dean był Calem.