Na wschód od Edenu to po prostu klasyka, której niestety dużo osób nie potrafi zrozumieć... James Dean jest niesamowity. Doskonale potrafi oddać uczucia "niekochanego, samotnego chłopaka". A wszystko to wynika z tego, że to nie gra tylko rzeczywistość..taki własnie był James Dean. Przeżycia Cala są nadal aktualne i wydaje mi się, ze zawsze będą...dlatego właśnie ten film ma treść ponadczasową.
Strasznie podoba mi się scena, w której Cal idzie do swej matki i próbuje z nią porozmawiać, a ta wtedy woła Joego..i wtedy Cal szarpie się z nim krzycząc: Talk to me!!! Uwielbiam ten ton głosu, który wykorzystuje Dean...Jest po prostu świetny!!! :P