Na początku filmu (byłam w kilka dni po obejrzeniu pierwszej części) myślałam, że to niezły film i ludzie niepotrzebnie się czepiają. Potem, gdy coraz bardziej zrzynał z poprzednika, stwierdziłam, że to średniawa, ale ludzie dalej przesadzają z krytyką. Pod koniec filmu mogłam już się podpisać pod werdyktem jury od Złotych Malin.
Scena z Stone szczerzącą zęby w jacuzzi mnie rozwaliła.
Morrissey wcale nie zagrał tak źle, jak się mówi (Douglas w pierwszej części też był drewniany, choć trochę mniej).