Szkoda mi ludzi którzy jak widzą w filmie nazwisko Williams, Sandler czy Carrey to od razu wsadzają mózg do szufladki z napisem "komedia" i wyłączają myślenie, a potem wychodzą niezadowoleni z seansu bo ten nie był śmieszny.
Ciężko jest w dzisiejszych czasach czymś zaszokować, a temu filmowi się to udało. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, takiego obnażenia ludzkich zachowań, ukazania dwulicowości "przyjaciół" i głupoty tłumu szukającego nowych idoli. Film wzbudza wiele emocji i już za samo to ma u mnie wysoką ocenę. Williams jest bezbłędny w roli kochającego ojca, a jednocześnie przecież normalnego faceta z własnymi potrzebami. Jego syn jest tak wkurzający, że gdy padają o nim dobre słowa w wywiadzie telewizyjnym śmiałem się z tego razem z jego filmowym ojcem.
No i ... to nie jest komedia.