Film wspanialy, wzruszajacy, film ktory niesamowicie wciagnal mnie w te gre uczuc i odczuc, jakie byly wyrazane przez aktorow. Po prostu fantastyczny dramat, swietnie zagrany i swietnie wyrezyserowany. Wielkie brawa dla Mulligan - niedosc ze urocza to jeszcze naprawde potrafi zagrac takie dramatyczne role. Po raz pierwszy urzekla mnie w Education, teraz po prostu wzruszyla mnie. Muzyka idealnie wpasowana w nastroj. Aktorstwo super z jednym wyjatkiem - to psulo mi niestety odbior - Brosnan - lubie aktora ale niestety nie pasowal mi do tej roli i kompletnie popsul mi odbior. Mialem wrazenie ze bardziej cierpial chcac zagrac cierpiacego ojca ale moze to tylko moje spostrzezenie. No i historia - naprawde piekna i wzruszajaca. Niesamowity motyw tej dziewczyny z sesji terapeutycznej - ta historia byla po prostu rozwalajaca i swietnie wpasowana do calosci filmu. Duzo komplementow z mojej strony bo film warty obejrzenia, ale ... wlasnie ale. Nie jest to film rozrywkowy, jest naprawde przygniebiajacy.
Ja odniosłem zupełnie inne wrażenie. Brosnan stylizowany do tej pory na twardziela, dostał rolę w której musiał pokazać, że jest silny tylko do momentu. Że łatwiej mu odpychać myśli o śmierci niż przyjąć fakt do siebie... Bardzo dobrze zagrał według mnie...Wszyscy zresztą dobrze zagrali...I prawda. Film niesamowicie przygnębiajacy.
Mnie też podobał się Brosnan. Zresztą mam sentyment do tego aktora. Gra obojga świetna, muzyka dobrze dobrana, niezłe zdjęcia. Film warty obejrzenia i polecam, ale drugi raz raczej nie obejrzę.
Brosnan genialny, ale nie zapominajmy o ogromnej gwieździe kina: Susan! Była F E N O M E N A L N A ! Tak się zastanawiam, czy bardziej zachwycać się Brosnanem, którego wcześniej nie widziałam, czy Sarandon... A może Carey Mulligan, którą po raz pierwszy widziałam w "Była sobie dziewczyna" i tak bardzo spodobała mi się jej gra, że sięgnęłam po "Najlepszego"! I się nie zawiodłam. Nie wiem, jak opisać mój zachwyt tym filmem. Jeśli można się zakochać, to ja się zakochałam!
Co do mnie to jestem daleka od podobnych komplemetów. Sporo się widziało historii o rodzicach radzących sobie ze strata dziecka i ta wyglądała jakoś tak nienaturalnie. Wszyscy byli w sumie ok i nie będe niczego konkretnego filmowi zarzucała - nie był zły. Fajne były sceny na imprezie czy sama scena śmierci na początku filmu. No i cóż, lubię Brosnana w roli ojca, jak zwykle. Ale by sam film zmusił mnie do refleksji, przygnębił..? ehm, niestety nie. a przecież traktuje o śmierci!.. Nie, nie, coś musiało być nie tak.