Ganiają się w tym filmie jacyś wieśniacy z karabinami po wiosce, podrzynają gardło jedni drugim, wszystko bez sensu. Nie ma w tym obrazie żadnego odniesienia do konkretnych wydarzeń historycznych z okresu wojny, brak scen batalistycznych itp. Ponadto razi dosłownie pokazywane okrucieństwo, przemoc, brutalność. Wiem, że podczas wojny takie rzeczy się działy, ale reżyser mógłby tych wszystkich okropności (np. rozjeżdżane przez czołg głowy) oszczędzić widzowi lub pokazywać je z mniejsza dosłownością. Ten film nie podobał mi się i uważam, że nie dorasta takim dziełom kina wojennego jak "Lecą żurawie", "Los człowieka" czy "Czterdziesty pierwszy" do pięt.
Ale właśnie o to chodzi, że nie ma konkretnych wydarzeń historycznych. Ileż można kręcić filmów o Stalingradzie czy Normandii? "Nasi" pokazują wojnę taką, jaka mogła być - czyli zwykłą codzienność w jakieś wiosce, gdzie niby wielkich bitew nie było, a jednak wojnę się czuło, przez wojnę się cierpiało... ;-)
Dla mnie brak scen batalistycznych to żaden zarzut - jeśli traktować filmy wojenne jako opowieść o tym, co wyłazi z człowieka, gdy go rozjeżdża historia (można to i dosłownie pokazać - jak we wspomnianej scenie ze "Swoich"). A "Swoi" to nic innego, jak właśnie film o "jakichś wieśniakach", którym wojna demoluje życie. Brutalność? Cóż, to prawda, film w wielu miejscach jest brutalny (może nawet najbardziej w momentach, gdzie się krew wcale nie leje), i można sposób pokazywania przemocy i śmierci w tym filmie uznać za zbyt dosłowny - kwestia dyskusyjna. Ja, obejrzawszy dziś ten film drugi raz, po jakiejś długiej przerwie, stwierdziłam, że się w zupełności obronił, a może nawet urósł w moich oczach.
Miałem bardzo podobne odczucia po obejrzeniu filmu, bardzo dobrze to ujęłaś, lepiej bym tego nie zrobił...
Mam podobne odczucia: film dobrze pokazuje co wojna potrafi zrobić z ludzi, jak wypaczać charaktery. No i dotyka
skutków okresu stalinizmu na przeciętnych Rosjanach.