Części pierwszej która nie próbowała być na siłę śmieszną i nie miała tak idiotycznego scenariusza, widać że pisał to przede wszystkim Ice Cube który do tego się nie nadaję, parę scen może było nawet zabawnych ale większość jest strasznie naciągana, brak w tym logiki i w sumie dobrego humoru. D-Day jako życiowy nieudacznik któremu trafił się los na loterii (dokładnie jego ojcu), w ogóle do mnie nie przemawia w odróżnieniu do Smokey`a z części 1, ale lepsze to niż część następna więc na nudne dni można sobie obejrzeć.
Mam takie same odczucie porównując obie części. Na pierwszej zrywałem boki ze śmiechu. Ze Smokey'a ,sytuacji w filmie,tekstów i upalonego Craiga. W drugiej części zdarzały się pojedyncze sytuacje,które były śmieszne. Większość na siłę próbuje być śmieszna albo jest tak naciągana ,że irytuje.....przede wszystkim jak napisałeś powyżej Day-Day w porównaniu ze Smokey'em jest żenujący ........ogólnie wolę nawet Chrisa Tucker'a jako komika niż Mike'a Epps'a bo dla mnie rzadko kiedy jest śmieszny. A Tucker to mnie rozwala!