PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=34636}

Nausicaä z Doliny Wiatru

Kaze no Tani no Nausicaä
7,8 24 733
oceny
7,8 10 1 24733
8,4 10
ocen krytyków
Nausicaä z Doliny Wiatru
powrót do forum filmu Nausicaä z Doliny Wiatru

Gdyby Cameron chciałby zrobić „Avatara” jako anime – zrobiłby ten film. Gdyby Lucas chciał zewrzeć Starą Sagę w jeden film, byłby to właśnie ten film. Gdyby Miyazaki chciał zrobić betę „Księżniczki Mononoke”, tylko z mniej pogłębioną historią i psychologią, bardziej rozbudowanym światem, mniej krwawą a bardziej Disneyowską... Zrobiłby ten film.

Założenia tego świata są trudne do wytłumaczenia – dawno temu, po wielkiej wojnie, świat opanowała trucizna, teraz ziemia w większości zarośnięta jest przez dziwną dżunglę, pełną toksyn, gigantycznych drzew i insektów. Ta dżungla rozrastała się przez setki lat i teraz zostało już niewiele wolnego miejsca. Nikt nie wie, na jakiej zasadzie dżungla wydziela toksyny, ani jaki jest ich wewnętrzny mechanizm, a jedyną osobą która stara się poznać tę tajemnicę jest tytułowa Księżniczka Nausicaa mieszkająca w Dolinie Wiatru – miejscu, które jest chronione przez Boski Wiatr, który odpędza truciznę.

Film animowany, który został ocenzurowany w stanach i zakazany w Europie Wschodniej (jeśli wierzyć ciekawostkom FilmWebu), jest w istocie potężnym aktem pacyfistycznym i proekologicznym – a w między czasie daje tyle akcji, ile nie było choćby we wspomnianym „Avatarze”. Nie będę spojlerował, ale katastrofa statku, ratunek Księżniczki, ucieczka Nausici, końcowa jazda rozwścieczonych Ohmu... Dawno nie przeżyłem przed ekranem takich emocji, dawno też nie kibicowałem bohaterom, dawno nie chciałem dowiedzieć się, jak to wszystko się zakończy...

Do tego rewelacyjna główna bohaterka (nie wiem, co strzeliło Miyazakiemu do łba, by nie dać jej spodni, a dać wielki biust) i rewelacyjna strona techniczna (choć te strzały to na chama pożyczone z Gwiezdnych wojen, muzyka elektroniczna świetna). A scena oswajania Teto przypomniała mi, na czym polega magia.

Piękna animacja. Rewelacyjne kino przygodowe.


8+/10.

_Garret_Reza_

"nie wiem, co strzeliło Miyazakiemu do łba, by nie dać jej spodni, a dać wielki biust"

Chyba żartujesz stary. Nausicaa miała spodnie. Obcisłe, w kolorze kremowo-berzowym, ale zapewniam cię, że je miała. Obejrzyj film jeszcze raz uważnie. Dziewczyna ma je też na sobie, kiedy nosiła inny strój. W mandze kolor tych spodni był biały. W anime nie wiem czemu zmieniono je na taki, który budzi kontrowersje, jeśli się jednak przyjrzeć, odcień ten różni się od tego, którym pokolorowana jest np. twarz bohaterki.

Nie mogę uwierzyć, że naprawdę pomyślałeś, że Nausicaa lata bez gaci. Jakby, co zerknij na te obrazki:

http://www.multiplexcomic.com/blog/2010/08/31/review-nausicaa-of-the-valley-of-t he-wind/
http://mubi.com/films/1415
http://otakubook.blog124.fc2.com/blog-entry-21.html

ugarte

Sorry za błędy w pisowni:

Miało być "beżowym" i "Jakby co, zerknij na te obrazki".

ocenił(a) film na 8
ugarte

Ty, ale ja to pół żartem napisałem.;-)

_Garret_Reza_

Aha, w takim razie spoko. Może jestem trochę przewrażliwiony, bo na Filmwebie często różni ludzie, różne głupoty wypisują ;)

ocenił(a) film na 8
ugarte

Spoko, rozumiem. Na przyszłość zapamiętaj mój nick trochę pozytywniej.;-)

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

No w momencie kiedy w pewnej scenie wiatr podwiewa spódnice Naussicy myślałem że się przewidziałem :P ale skoro miała obcisłe gatki to spoko:)

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Kilka impresji.
Po pierwsze: piękny. Po drugie: czarodziejski. Po trzecie: zachwycający. Budzi we mnie - że polecę klasykiem reklamy - dziecko.
Po czwarte: Miyazaki a "Avatar". Tu sprawa wydaje mi się grubsza. To znaczy generalnie zgadzam się z Twoją opinię, ale byłbym bardziej bezczelny i powiedziałbym, że moim zdaniem Cameron zrzyna z tego filmu aż miło. Za dużo trochę tego dobrego: wątek ekologiczny, gdzie dobre i złe racje są bardzo podobnie rozłożone jak właśnie w "Avatarze" (zresztą sama konkretna koncepcja tego, co jest ekologiczne - taka, powiedzmy, indiańsko-aborygeńska - też jest niemal identyczna w obu filmach), wybujała i kompletnie odklejona od naszej rzeczywistości, bardzo intensywnie uduchowiona przyroda (czy raczej natura), istotna rola tego, co owadopodobne, cywilizacja funkcjonująca na pograniczu średniowiecza i high-tech... kurczę, nawet niektóre rozwiązania fabularne (choćby bitwy powietrzne) wydały mi się podejrzanie podobne. No nie wiem, może przesadzam, ale coś mi mówi, że tu nie ma przypadków. Ale nawet jeśli tak nie jest, to porównanie tych dwóch filmów prowadzi mnie do takiego oto wniosków: "Nausicaa z Doliny Wiatrów" jest filmem wybitnym MIĘDZY INNYMI Z POWODU SWOJEJ NAIWNOŚCI, podczas gdy "Avatar" jest filmem wybitnym WYŁĄCZNIE POMIMO swojej naiwności. Baśniowość, prostota przekazu jest czymś, bez czego filmu Miyazakiego sobie nie wyobrażam; te same chwyty w filmie Camerona były czymś, co dzieło to chyba jednak obciążały.
Po piąte: niezłe było - wczoraj na TVP Kultura - to krótkie a pożywne wprowadzenie Chacińskiego, zwłaszcza uwaga na temat epickiego rozmachu tego filmu: że siłą jego jest zderzenie wyjątkowo wyszukanej i wysmakowanej fantastyki, zapierającej dech gry wyobraźni z bardzo intensywnym realizmem. Dodałbym tylko tyle, że to jest właśnie umiejętność największych mistrzów, najpotężniejszych kreatorów różnych tam Nibylandii: Tolkiena, Le Guin, Dukaja... teoretycy literatury (zwłaszcza strukturaliści z połowy lat sześćdziesiątych) powiedzieliby pewnie coś o efekcie prawdopodobieństwa: że o tym, czy coś jest realistyczne, nie decyduje to, co się akurat przedstawia (dupowate seriale typu "Magda M." albo "Majka" dzieją się w realiach jakoby rzeczywistych, ale... no właśnie), ale umiejętność wykreowania wrażenia, że to jest rzeczywistość. Z tego punktu widzenia "Władca pierścieni" jest bardziej realistyczny niż "Przedwiośnie", a "Czarnoksiężnik z Archipelagu" bardziej niż "Pan Wołodyjowski". A "Nausicaa z Doliny Wiatrów"? No właśnie: wchodzimy w ten świat bez bólu, zachwyceni, bez poczucia, że ktoś robi z nas sobie jaja - i te wszystkie omy, wiewióry i rycerze-kolosy stają się częścią naszego ja.
Po szóste: kiedyś tam Milan Kundera napisał, że w powieści (a to samo tyczy się też w mojej opinii filmu) najważniejsza jest przygoda - i kiedyś strasznie mnie irytował taki sąd (jak to, coś tak banalnego jak przygoda), ale teraz myślę, że ten zgryźliwy piernik miał sporo racji: jeśli jedną z najistotniejszych (nie mówię, że najistotniejszą) funkcji literatury/kina jest snucie opowieści (z różnych powodów ważnych), to muszą to być opowieści dobrze zrobione: czyli właśnie takie, w których będzie przygoda (czyli coś niezwykłego, niesamowitego, poza rutyną i przewidywaniem, a czego jednak można doświadczyć). A jeśli tak, to Miyazaki przywraca opowieściom tę wielką godność.
Po siódme: zwróciliście uwagę, jak mistrzowsko rozegrany był wątek z tym Teto? Takie futrzane nic ("ani tego włożyć w garnek, ani nie da się wydoić", jak to był łaskaw napisać mistrz Grześkowiak), przedstawione w dwóch słowach i trzech ruchach, a przecież ma się wrażenie, że jest to pełnokrwista, charakterna postać. I właśnie po takich umiejętnościach rozpoznaje się największych.

ocenił(a) film na 8
Ras_Democritus

Witaj, dobrze że wpadłeś, świetnie się Ciebie czyta!

To o "Avatarze" nie uważam aż tak mocno jak ty, tak tylko wspomniałem dla porządku. A Teto rządził. Szczególnie, jak ugryzł Nausicee w palec, a potem krew jej zlizał. Szkoda, że w googlu nie znalazłem żadnych jego porządnych zdjęć...

Co do przygody, zgadzam się z Kunderą, bo chłop nie miał (chyba) na myśli popularnego znaczenia słowa "przygoda". Przygodą może być każdy dzień, i zwykle tak jest. Stalker też przeżył przygodę z Profesorem i Pisarzem, nie?

Też sobie powtórzyłeś wczoraj ten film? Jeśli tak, to kontynuuj kolejne seanse z Miyazakim, same perełki teraz - szczególnie "Laputę" poznaj...

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Witam wzajem!

Zacznę od końca.

Wstyd (a może i nie wstyd) się przyznać, ale niczego nie powtórzyłem: widziałem wczoraj pierwszy raz... Do tej pory mój Miyazaki ograniczał się do "Spirited Away", który zachwycił mnie bez reszty, tak że ostrzę sobie zęby na resztę (choć chyba przy filmach o tak maksymalnie, nieskazitelnie pozytywnym przesłaniu głupio brzmi "ostrzenie zębów"); nie będzie łatwo, bo życie się z samego oglądania filmów nie składa, ale na "Laputę" i "Hauru" (co najmniej!) jakoś się chyba zorganizuję...

Przygoda... wiesz, dowcip polega na tym, że jak się tak dobrze zastanowić, to nawet w najpospolitszym znaczeniu w tym słowie kryje się znacznie więcej, niżby się wydawało. Bo przygoda - co ocalało choćby w przymiotniku "przygodny" - to coś, co z jakichś tam powodów nie mieści się w naszym życiu. "Na urlopie miałem niezwykłą przygodę" - czyli zdarzyło się coś, czego się ktoś nie spodziewał, co nie mieściło się w czyimś planie na życie. Przygoda - jak się tak dobrze zastanowić - ma całkiem dużo wspólnego z, bo ja wiem, cudem, czymś nie-z-tego-(mojego)-świata. I w tym sensie nie ma różnicy (jest, że tak powiem, ilościowa, ale nie jakościowa) pomiędzy przygodą wakacyjną, a przygodą, którą było dla jakiegoś tam australopiteka pierwsze - być może nieoczekiwane, przypadkowe, intuicyjne - użycie kości jako narzędzia. W tym sensie Miyazaki jest mistrzem przygody - bo jego wyobraźnia, zdolność kreowania niesamowitego (czyli - etymologicznie - "nie-mojego-własnego") zdaje się nie mieć granic. Ale jest też mistrzem opowieści (no i tu chodzi o cały ten efekt prawdopodobieństwa i tak dalej). A co otrzymamy, jak złączymy mistrzostwo nieprawdopodobnej przygody i mistrzostwo prawdopodobnej opowieści? Ano - książki takie jak "Don Kichot" czy "Władca Pierścieni", filmy takie jak "Czas apokalipsy" czy - właśnie - "Nausicaa z Doliny Wiatru". Czy są one w czymkolwiek lepsze niż jakieś awangardowe, eksperymentalne formy filmowe i literackie oparte na nieciągłości, fragmencie, skomplikowanej metaforze? Nie - nie zawsze. Ale być może są bliżej źródeł tego, czym opowiadanie było u swych początków. A moim skromnym zdaniem historia naszej cywilizacji zaczyna się właśnie od momentu, gdy jedna małpa coś opowiedziała drugiej - ot tak, dla... no, w sumie to po nic. Ale od tego "po nic" nie było już odwrotu.

Chyba zaczynam pobredzać, więc tylko jeszcze słówko o Teto: no właśnie, ta scena - ile ona trwała? Minutę? Dwie? I w tej jednej sekwencji, w tej kilkuzdaniowej historyjce udało się sprawić, że ten jakiś daleki (no dobra: bardzo daleki) (ekhm... bardzo bardzo daleki?) pradziadek Pikaczu zrobił się kimś rozpoznawalnym, z własnym rysem charakteru, temperamentem. Czy jakoś tak.

ocenił(a) film na 8
Ras_Democritus

To ja też od końca!

Ta scena z Teto trwała góra kilka sekund, a potem pojawiał się tylko jako element otoczenie wręcz, chyba nie odegrał jakiejś znaczącej roli. I nie przypominał mi pokemonów żadnych. A ja chcę takiego mieć!

Przygoda to chyba określenie czegoś, co się przeżyło, i było tego warte. Gra ("Fable"), książka ("Harry Potter"), film ("Laupta - podniebny zamek")... Życie (Miłość). Przygody są fajne!

Racja, pomyliłeś mi się z marscorpio, mój błąd. Ale fajnie, że wykorzystałeś okazję, chwali ci się! Mój ranking filmów Miyazakiego znajdziesz na jego stronie, co warto zobaczyć... A co warto zobaczyć trochę mniej. Miyazaki nie zrobił filmu nie wartego uwagi...

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

"chyba nie odegrał jakiejś znaczącej roli"

Hehe... gdybym był jakimś zbokiem-fetyszystą z fiksacją na hentai, to bym powiedział, że odegrał jedną, bardzo istotną: miał budzić zazdrość i niezdrowe fantazje widza w momencie, kiedy bohaterka schowała go... no, tam gdzie schowała. Ale że nie jestem, więc udawajmy, że tego nie napisałem.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Ehem. Nie będę wrzucał swych pierdoł. Tu trzeba się zgodzić. Dzięki stary za opinię :)
Dzieło nie do zapomnienia !!

Grifter

Trochę śmieszą mnie opinie, że film to dzieło, a ocena jaka widnieje to tylko 8/10:-)

Jak dla mnie film świetny, na 8+/10, niestety ciut brakowało abym się skusił dać 9. Ja się z kolei nie skupiłem tak na bohaterach, co na samym wątku lasu i jego ukrytego znaczenia. Warto taki film mieć w swojej kolekcji!

ocenił(a) film na 8
BartSmith

Czemu cię śmieszą?

_Garret_Reza_

Bo dzieło to jest ocena między 9, a 10. 8 to "tylko" bardzo dobry/świetny film. Ale spoko, znam osoby, które mówią "zarąbisty film", a dają ocenę 6 bądź 7:-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones