Nie wiem, jak pozostali widzowie, ale ja przez cały czas sympatyzowałem z Dino. Nawet nie
chodzi o to, że Tobey był źle zagrany, bo moim zdaniem, nie był.
Kiedy ścigali się we trzech, samochodami Dino i Pete zajeżdżał Dinowi drogę, miałem
właściwie nadzieję, że wypadnie z gry, bo takich rzeczy się nie robi. Zwłaszcza przy tak morderczo
wysokiej stawce to jest wyścig na śmierć i życie. Kto nie ma świadomości tego, nie powinien w
ogóle startować, a tymczasem dwa z trzech startujących chłopaków miały niezły ubaw, że
ostatniego skutecznie blokują. Inna akcja to uratowanie Dina z płonącego auta tylko po to, by dać
mu po mordzie i by trafił do pierdla. Też mi "rycerskość"...
W postaci Tobey`ego nie tyle nie pasuje mi więc gra aktorska, co sama postać. To, że ktoś ma
więcej kumpli, wcale nie znaczy, że jest lepszym człowiekiem.