W NfS spodziewałem się przede wszystkim... szybkości. A tu nie dość że akcja idzie ślamazarnie to jeszcze w finałowej scenie wyścig nakręcono tak jakby te supersamochody nie jechały 250 a jakieś 120 km/h. Sporo scen łamiących prawa fizyki i mało logicznych. Całe szczęście że w porę zniszczyli Mustanga i nie musieliśmy oglądać jak wyprzedza Veyrona, McLarena czy inne podobne wynalazki. Razi fatalny dobór aktorów. W takim filmie aż prosi się o kogoś wyrazistego z charyzmą którzy osobowością nadrabiają braki w aktorstwie. Tymczasem byli przeciętniacy o których zapomina się jeszcze przed końcem seansu. Dialogami także kiepskie bo ani śmieszne, ani chamskie, ani inspirujące.
Jedyny plus - dźwięk uruchomionych Mustangów. Festiwal ryku tego silnika mógłbym słuchać bez końca ale to za mało by dać filmowi wyższą notę.