To szalenie sympatyczny film, który z horrorem nie ma nic wspólnego. No, chyba że wliczymy w to ducha. Szczerze mówiąc, pozostałe kategorie też są chybione. Nie ma tu nic z filmu familijnego (chyba że liczymy brak przemocy), z komedii jest w sumie bardzo niewiele, bo najczęściej jest to uśmiech przez łzy, a i z romansem cienko, bowiem cały film jest w sumie zbudowany na tęsknocie bohaterki za zmarłym mężem. Chyba najbliższa rzeczywistości kategoria to fantasy.
Ostrzegam jednak, że początkowo film nie zachęca specjalnie do seansu. Zaczyna się jak typowa, przeciętna komedyjka z Hong Kongu, z rozkrzyczanymi dziewczynami robiącymi głupstwa i zachowującymi się bardzo manierycznie. Dopiero mniej więcej po pół godzinie film naprawdę wciąga, z biegiem czasu coraz ładniej opowiadając historię.
Serdecznie polecam, bo to rzadki w dzisiejszych czasach przypadek filmu lekkiego, przyjemnego i mądrego. 8/10