Ogólnie widać brak pomysłu scenarzystów. Nie wiedzieli jak zrobić opowieść o podróży na 2h to zamiast tego zrobili opowieść o podróży na 30-40 minut, a resztę zapełnili sztampową opowiastką o początkach epidemii i kitraniu się w domu w którym stopniowo giną. Nie ogarniam zachwytów nad tym filmem na forum. Przecież to typowa netflixowa papka o niczym. Wsadzili w to znanych aktorów... jako postacie drugoplanowe...

Tak właściwie, to było pokrótce wyjaśnione o co chodziło z tymi istotami.

No niby tak, ale to raczej pomysł pisarza niż jakieś konkrety. Liczyłem na jakąś nadzieję na poprawę, metody walki z nimi, ruch oporu, cokolwiek.

Te rysunki, które namalował Gary też mogły dać wiele do myślenia. Myślę, że gdyby to zostało tak dobitnie wyjaśnione, to film straciłby na swoim klimacie, ale fakt - zabrakło sposobu na walkę z nimi. Zakończenie jest otwarte. Można założyć, że i tak wszyscy w tej szkole dla niewidomych zginęli, bo wiadomo, że coś jeść musieli. Zapasy się kończą, więc wypada po nie wyruszyć. Sytuacja identyczna jak wtedy, gdy byli w domu. Tylko trochę raźniej, bo jest ich więcej i większość nie musi się bać widoku tych istot. Mnie też zastanowiło dlaczego akurat tam było takie skupisko ptaków, ale myślę, że tam mogły mieć też lepszy dostęp do jedzenia ze względu na większą obecność "żywych i trzeźwych" ludzi.

Według książki szkoła była samowystarczalna. Miła uprawy warzyw i zwierzęta hodowlane. Takie trochę cukierkowe, amerykańskie zakończenie ;)