Film pierwszy raz obejrzałam od 50 minuty , około. tak trafiłam na ale kino! i bardzo mi się wtedy spodobał, byłam wręcz nim oczarowana. Dzisiaj jednak, kiedy na spokojnie obejrzałam "niebiańskie istoty" byłam rozczarowana... Oczekiwałam od pierwszej połowy, świetnego , trzymającego w napięciu wprowadzenia do morderstwa , a dostałam męczącą sielankę. Wiem, że taki był zamysł filmu, że Kate Winslet i Melanie Lynskey miały grać to w sposób egzaltowany ale nie ukrywam , że Kate była aż za nadto narwana , za to Melanie chwilami brakowało życia. Mam wrażenie też, że Peter Jackson zafascynował się historią dziewczynek ale nie do końca wiedział jak pokazać ich tajemniczy, zwariowany świat. Wydaje się jakby skupił się całkowicie na zakończeniu , które jest świetne i bardzo poruszające. Oglądając pierwszy raz ten film , nie domyśliłam się zakończenia , to znaczy , wydawało mi się, że to niemożliwe, żeby dziewczyny zabiły matkę Pouliny , czułam, że będzie inaczej, że ten film się inaczej skończy, dlatego, oglądając końcówkę byłam strasznie spięta i czekałam na jakąś nagłą zmianę. Nic jednak się nie stało i to było świetne. Ale oglądając od początku , myślę , że trudno jest się nie domyślić , że Pani Rieper (lub Parker) zostanie zabita. Z resztą pierwsze sceny zdradzają nam końcówkę .

Kurcze... ta historia jest bardzo poruszająca i taki też powinien być ten film!

wracaj do macania kur. filmoznawcy z ciebie nie bedzie.. . ps. zupa ci sie przypala.

NIE SZCZELALI SIE, biedaczku???