Trochę jednak "amerykańsko". Najgorsza scena jak chłopiec jest proszony o pomoc w znalezieniu bliskich. Jak zwykle
typowo na amerykański film - przekrój ras i języków. Wiem ,że to miało na celu pokazanie ,że w kurorcie znajdowały się
osoby z całego świata,ale uważam ,że odbiorca filmu nie jest tak głupi żeby nie zdawać sobie z tego sprawy. Ale
Amerykanie tak mają ,lubią jak cały świat cierpi z nimi i w ich filmach zawsze musi to być dokładnie przedstawione. I tak
cud,że nie wszyscy mówią po angielsku ,zawsze to tworzy pozory realności. Do happy endu nie będę się czepiać , w
obliczu takiej katastrofy fajnie,że film kończy się dobrze dla głównych bohaterów. Reasumując ,wolę zdecydowanie takie
produkcje niż "2012 "