Obraz zrealizowany przez dwóch debiutantów: Włodzimierza Diaczenkę i Piotra Todorowskiego jest filmem tkwiącym w problemach współczesności i choć można mu zarzucić powierzchowne potraktowanie pewnych zjawisk i postaci, to jednak ze względu na interesujący temat jest wart uwagi.
Bohater filmu, niwo mianowany dyrektor stoczni, popada w konflikty z otoczeniem. Pierwszy z tych konfliktów to trudność w pogodzeniu obowiązków służbowych z życiem rodzinnym. Dyrektor pochłonięty pracą w stoczni, stałe rozstrzygający jakieś sprawy, jest rzadkim gościem w domu, gdzie jego młoda żona po prostu się nudzi, czuje się opuszczona. Drugi konflikt, a raczej całą ich serię powoduje zbyt rygorystyczny, oschły stosunek do załogi, traktowanie jej nie jako współuczestnika i współtwórcy, ale jako narzędzie, którym on, dyrektor rozporządza według swojego własnego uznania. To wszystko, mimo pozornej racji dyrektora, doprowadza do spięć i sytuacji, w których kierownik dużego zakładu, liczącego setki ludzi, jest właściwie osamotniony, pozbawiony wszelkiego poparcia.