Jeśli szukacie jednego z najgorszych, najnudniejszych, najbardziej torturujących widza horrorów wszech czasów to możecie już przestać szukać. "Night of Horror" (1981) Tony'ego Malanowskiego to ponad 70 minut ekwiwalentu wpatrywania się w schnącą na ścianie farbę. Film fatalnie nakręcony, kiepsko zagrany i tak pierońsko nudny, że zaczniecie ziewać i to bardzo szybko. A nawet osiągnięcie stan bliski katatonii czy wręcz komy. Po raz pierwszy widziałem "Night of Horror" 15 czerwca 2010 roku i przed chwilą zmierzyłem się z tym filmem po raz drugi. Ocena pozostaje niezmienna.
Fabuła? Jaka fabuła? Mamy zjawy trzech konfederackich żołnierzy i czytanie poematu Edgara Allana Poe'a w RV. Mamy piątkę głównych bohaterów podróżujących owym RV do górskiej kabiny i co jeszcze mamy? Nudny seans spirytystyczny i... Nicość. W "Night of Horror" NIC się nie dzieje, nawet scena bitwy (inscenizacji walki) jest tak nudna, że aż chce się walnąć głową w ścianę. Okay, postaci dużo rozmawiają. To wszystko. Zero gore, zero golizny, zero jakiejkolwiek inwencji. Aha, jest jeszcze plastikowa czaszka. W 1982 roku Malanowski zrealizował swoisty remake "Curse of the Screaming Dead" z zombies zamiast duchów - horror kiepski, ale który jednak da się obejrzeć bezboleśnie w odróżnieniu od "Night of Horror". Zarzekałem się, że na Filmwebie nigdy nie dam 1/10 i obietnicy dotrzymam. Jednak nie wiecie co to znaczy ultra-złe kino, dopóki nie zmierzycie się z "Night of Horror"!!!