PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=895}
6,9 4 114
ocen
6,9 10 1 4114
7,5 12
ocen krytyków
Nikt nie woła
powrót do forum filmu Nikt nie woła

"Nikt nie woła" to artystowska (celowo nie "artystyczna") wersja "Popiołu i diamentu" lub może wariacje na temat "co by było, gdyby Maciek Chełmicki przeżył i postanowił zostać intelektualistą". Bożek, uciekinier z wielkiego miasta (w którym prawdopodobnie odmówił wykonania podziemnego wyroku na kimś) przybywa do małego miasteczka w transporcie repatriantów. Na miejscu próbuje ułożyć sobie życie z niejaką Lucyną, ogania się od dwóch uwodzących go kobiet i dawnym kumplem z podziemia. Tak po krótce można streścić film "Nikt nie woła".

I wszystko byłoby fajnie, gdyby Kutz nie postanowił zrobić z Bożka rozintelektualizowanego outsidera, prowadzącego wewnętrzne monologi (słyszalne dla widza), które to monologi mają nam uzmysłowić jak cierpi z powodu niewykonania zadania, ale i lęku przed karą zań. W przerwach między cierpieniami prowadzi równie intelektualne rozmowy z ukochaną Lucyną, których wypadkowa mogłaby wyglądać mniej więcej tak:

Bożek: "Kocham cię, ożenię się z tobą"
Lucyna: "Ale ja cię nie kocham, nie wyjdę za ciebie"
B: "To nie ożenię się z tobą. Uganiają się za mną dwie koleżanki z pracy."
L: "To ożeń się ze mną. Kocham cię."

Dodajmy drewniane aktorstwo głównej pary aktorów (Boukułowski i Marcinkowska), którzy ładnie jedynie wyglądają, do tego dorzućmy kilka ciekawych chropowatych faktur starych murów i kamienic (Kutz z upodobaniem kadruje ujęcia tak, aby przynajmniej połowa ekranu zajęta była jakimś fascynującym liszajem na starej ścianie) i oto mamy film p.t. "Nikt nie woła".

Aha, i jeszcze co jakiś czas włóczęga na moście, którego Bożek mija codziennie, narzeka, że "woda tutaj do niczego". Reżyser chyba chciał osiągnąć coś a'la chór grecki, czy coś w tym stylu...

Niestety, nie mogę wiele dobrego powiedzieć o tym dziele Kazimierza Kuca, który Kutzem się nazwał. Zwłaszcza w porównaniu z "Ludźmi z pociągu", których również obejrzałem. Jako film artystyczny "Nikt nie woła" jest wystudiowanym i wysmakowanym obrazem, niczym z płócien dawnych mistrzów; chwilami aż chce się przyłożyć do ekranu linijkę, aby sprawdzić, że kadr równiutko w połowie wypełniają mury czy czyjaś twarz. Wszystko to ślicznie wygląda, czerń i biel służy pieczołowicie zakomponowanym ujęciom - pod tym względem nie można się do niczego przyczepić.

Jednak jako film obyczajowy obraz Kutza jest nieznośnie upozowany, aktorzy recytują swoje kwestie, nierealistycznie wygląda np. Lucyna, która co scenę jest w innej sukience, inaczej uczesana i umalowana (oczywiście, repatriantki po II wś. wiozły w walizce całą garderobę, kosmetyczkę i akcesoria fryzjerskie - tak to przynajmniej wygląda), cała historia ginie pod ciężarem milczeń, min, długich ujęć i dziwacznie sztucznych dialogów. Dylematy Bożka wygłaszane są z nieznośną pozą, brak w tym wszystkim serca i szczerych uczuć. Gdyby rozegrać to inaczej, być może film obroniłby się po latach, jednak obecnie (przynajmniej dla mnie) ma on wartość tylko dokumentalną i wizualną.

Trudno mi znaleźć wyrazy uznania dla aktorów pierwszoplanowych, a naprawdę dobre aktorki takie jak Mikołajska czy Krafftówna nie mogą zbytnio zaistnieć, biorąc pod uwagę ramy czasowe - Mikołajska głównie w milczeniu podgląda Bożka, a Krafftówna ma swoje 5 minut, kiedy wzruszająco śpiewa stary rosyjski romans. Potem gdzieś obie panie znikają. Zostaje drętwy duet z planu pierwszego, ich dialogi i wrażenie nieprawdziwości całej tej opowieści.

Tym większe jest moje rozczarowanie, bo w "Ludziach z pociągu" (celowo porównuję te dwa obrazy, bo oba dotyczą tematyki wojennej i oba są czarno-białe) widziałem ciekawą galerię ludzkich postaw; była tam jakaś dramatyczna historia, epizod ledwie, ale przykuwający niczym film sensacyjny. Wyraźnie zaakcentowano też czynnik ludzki - można się identyfikować z pasażerami pociągu i współczuć im, przejąć się ich losem. Moralne rozterki Bożka, nawet pięknie oprawione w ramy starych kamienic, zwyczajnie nużą i pozostawiają widza obojętnym.

ocenił(a) film na 8
tepee

Zupełnie inaczej pewnie patrzyłoby się na ten film, gdyby znać jego pierwowzór w postaci książki i znać do tego jej historię (a właściwie historię jej cenzury). Kutz nakręcił go w 1960 r. (29 lat przed dopuszczeniem książki do druku) i z powodów politycznych zmuszony był przenieść akcję na Ziemie Zachodnie. Ówczesna sytuacja polityczna zubożyła film poprzez ingerowanie w prawdziwą historię.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones