Nożownik
Awangardowe podejście do idei filmu
Byliśmy dziś na tym dość specyficznym filmie. Okazuje się iż czasem warto przed pójściem do kina się zapoznać z czym będzie się miało do czynienia. Cóż. Przynajmniej była niespodzianka. Początek załamał mnie, zwłaszcza scena z misiem - w tym momencie doceniłam analogiczną maskotkę z Con Air (chociaż skojarzyła mi się tez paczka chipsów z Fakty i Akty...co pewnie byłoby nie na miejscu, gdyby początkowe sceny wywoływały to co chyba w założeniu powinny). Nie mam zamiaru jednak mieszać tego filmu z błotem, bo cieszę się iż go ujrzałam. I to nie sarkazm, a po prostu...jakież to dowartościowujące. Chyba każdy może wyjść z kina i z dumnie podniesioną głową stwierdzić, że napisałby lepszą fabułę. Jeżeli zamierzeniem twórców było dowartościowanie maluczkich- to brawa!:) Chwali im się to, gdyż faktycznie nie wierzę aby poważni twórcy filmowi nie mieli pojęcia że każdej opowieści są potrzebne tak elementarne składniki jak zawiązanie akcji i jej rozwiązanie, o wstępie i zakończeniu nie wspominając...co do zawiązania- jakoś je przegapiłam, za to rozwiązań jest wiele; Na ciekawy pomysł wpadli geniusze od scenariusza z eliminacją dystansu między ściganym, a ścigającym - co jakiś czas się spotykają i gawędzą ( w końcu mają o czym, nie ma to jak znajomość która potrafi przetrwać próbę czasu), po czym nasz anty-bohater skacze przez okno, lub do rzeki i na chwilkę drogi ich się rozchodzą ( a może to też ich taki styl żegnania się, niestety film tego nie wyjaśnia- a przecież wyjaśnia wiele, jak np.: przekonuje że ranne zwierze będzie wdzięczne gdy się do niego podejdzie i ranę opatrzy przeżują trawą, tudzież że wojna skrzywia psychikę, a...i że nie popłaca polowanie na jelenia, wyjaśnia jak prawidłowo morduje się człowieka w kilku cieciach nożem... i oczywiście jak robi "wypasiony" nóż metodami godnymi naszych protoplastów z epoki żelaza, pokazuje również jak rozpoznać ślady wiewiórki, i wiele, wiele innych rzeczy,bez których egzystencja człowieka byłaby utrudniona...no, ale czy to taki rytuał pożegnalny naszych dwóch bohaterów, niestety, nie wyjaśnia);
Motywem przewodnim filmu jest chyba chodzenie po śladach. Ta metoda tropienia zostaje doprowadzona do perfekcji- czy to na śniegu, czy w wodzie, asfalcie czy lesie. Spoiwem może być też biały zwierzak, pojawiający się na początku i na końcu. Mamy nawiązanie do Tańczącego z wilkami i nieco dłuższe do Ściganego, zapewne jeszcze więcej jest do jakiś traperskich opowieści;
Dziwacznie gra Del Toro. Jemu lepiej wychodzą niekoniecznie pierwszoplanowe role. Tutaj nie potrafi nadać swej postaci charakteru- przez co nie wiadomo czy np. zwariował, czy tez nie...ale te kwestie to niuanse, w które nie warto się zagłębiać, bo mam wątpliwości czy aby na pewno zastanowili się nad tym twórcy filmu. Teraz kwestia reżysera, mimo Francuskiego łącznika nie doceniam go. Pamiętam Cenę strachu i to że nie dokonał rewelacyjnej przeróbki ( z reszta po co oryginał ruszał?). A Egzorcysta nie jest obrazem, mimo wszystko, który cenię. Dwunastu gniewnych ludzi nie widziałam jeszcze, może jak oglądnę docenię tę postać, w Nożowniku nie spisał się, to pewne. Reasumując co z tym filmem nie tak: ma karygodnie poprowadzoną fabułę, kiepskie dialogi, żaden wątek nie jest rozwinięty i ogólnie wszystko daje efekt nie pasujących do siebie puzzli; Plusy- można się pośmiać...zawsze tez mogło być gorzej i co ciekawe nie ma ucieczki samochodem, a jest np. na rowerze...aż się prosi aby L.T. zwinął jakiemuś dziecku deskorolkę i ruszył w pościg...niestety nie czyni tego. Mimo tegoż rażącego niedopracowania obraz bawi, a to miło. Może nie do końca oczekuję od filmów niezamierzonej śmieszności, ale w końcu takie tez są potrzebne, albowiem zaniżają poziom i dzięki nim są filmy, które na tle porównawczym, zasługują następnie na Oscary (no, chociaż musiałabym się zastanowić czy Nożownik nie jest lepszym obrazem niż Gladiator jednak);