Gdyby tak wyciąć z tego filmu zbędne rzeczy, byłby on dużo lepszy. Nie dobry, bo aby można było go nazwać dobrym filmem, trzeba by dokonać znaczących zmian w scenariuszu. Bo co to miało tak naprawdę być? Dreszczowiec? Horror? Romans? Dostaliśmy wszystkiego po trochu i w efekcie wyszedł ciężkostrawny bełkot.
A film miał potencjał. Wystarczy tu wymienić tajemniczą postać graną przez Malcolma McDowella. W ogóle przydałoby się temu filmowi więcej tajemniczości. Ale jak tu można mówić o tajemniczości, skoro reżyser umiejętnie wszystko psuje zbyt nachalnym wątkiem miłosnym i całą masą nieudanych scen. Przykład: Martin w ostatniej chwili złapał małą dziewczynkę i już po chwili... pojawia się tandetna piosenka :(
A przecież nieco wcześniej w bardzo klimatyczny sposób pojawia się McDowell...
Carlo U. Quinterio niewątpliwie posiada ogromny dar niszczenia w filmie tzw. klimatu. Reżyser to słaby, nieporadny i niepotrafiący wyciągnąć ze scenariusza tego, co najlepsze.
Mimo, że film ma dużo wad, posiada także zalety: tajemnicza atmosfera (niestety tylko momentami), zdjęcia Wenecji, postać Nieznajomego, niektóre utwory muzyczne (opera), Hugh Grant (dla Pań), Tahnee Welch (dla Panów).
"Nocny pociąg do Wenecji" dostał ode mnie 3, bo: 1) są znacznie gorsze filmy, 2) film w pewnych momentach jest ciekawy i tajemniczy, 3) jakby nie patrzeć to gra tam Alex z "Mechanicznej pomarańczy" i to w dodatku w roli złego.