Czytając recenzje oraz opisy filmu spodziewałem się bardzo dobrego obrazu o tematyce
szaleństwa, uwikłania, relacji ofiara-kat, niemożności wyrwania się z więzów seksualnych
dewiacji i dążenia do autodestrukcji.. Niestety film mnie zawiódł.. Gra aktorska poza niezłym
Bogarte i świetną Rampling leży. Aktorzy grają sztywno, ich mimika ogranicza się do dwóch,
trzech powtarzających się min.. Fabuła jest przewidywalna, nie zawiera ani odrobiny tego tak
opisywanego przez niektórych szoku. Po takim filmie można spodziewać się jednak więcej
mocnych scen. Ot po prostu film o dwojgu nie do końca sprawnych umysłowo ludzi,
związanych ze sobą własnymi obsesjami i marzeniami. Duży potencjał, mały efekt.
Dla mnie też ten film był raczej rozczarowujący. I chociaż szukałam podobnie jak Machine85 relacji ofiara-kat (może nawet z
elementem częstej zamiany tych ról pomiędzy głównymi bohaterami), niemożność wykorzenienia własnych "skrzywień" seksualnych
i pokazania tego że traumatyczne przeżycie mozna wspominac z sentymentem, dziwną przyjemnością. W małej (za małej) dawce, w
sumie, dostałam, czego chciałam.
Nie zależało mi natomiast na motywie szaleństwa, zmanierowanej grze aktorskiej i w dużej mierze przewidywalnej fabule. Myślę też,
że mała ilości dialogów i długie sceny w ktorych aktorzy muszą opowiadac historię niewerbalnie dobrze wypadło. Większa ilość słów
(wyjaśnień lub poetyckich, patetycznych wypowiedzi) sprawiłaby, ze film byłby krępująco dosadny. Choć przynaję, że liczyłam na
większa ilość zagrań i podchodów typu impreza w kanciapie SS (z tymi clownami wydaje się trochę pseudoartystyczna, ale generalnie
bardzo ciekawa - ani jednego słowa (!)) i ze szkłem w łazience. Wydaje mi się, żę fabuła moglaby zyskać na nieprzewidywalności
gdyby te ujęcia z przeciągłymi spojrzeniami porozdzielać epizodami tego typu jak ten ze szkłem. Postaci drugo- i trzecioplanowe
wydawoły się strasznie zmanierowane, co akurat w przypadku Berta i faceta ze szkiełkiem mi to nie przeszkadzało.
No i film zyskuje na tym że ma już kilkaę lat i nadaje mu to w pewien sposób trochę klasy jesli chodzi o estetykę (inny sprzęt,
zadymiony obrazem, nie wiem jak to opisać po prostu tak wyglądają te starsze filmy).
PS 1: Brakowało mi przez więkość filmu tego munduru SS który pojawił się na koniec na głównym bohaterze;:(
PS 2: No i Lucia w krótkich włosach była idealna;D
Co do "ani jednego słowa (!)" to jest w scenie z tą kameralną imprezą SS piosenka, ale jej tekst to trochę co innego niż słowa dialogu, normalnej wypowiedzi.
otóż to, historia dawała potencjał na mocny film pokazujący destrukcyjny (zbawienny?) wpływ nietypowych upodobań seksualnych na życie bohaterów pozostających w trudnej relacji kat/ofiara. Niestety film sprawia wrażenie, jakby reżyser bał się pokazać za dużo, a akurat co jak co, ale tego typu filmu nie da się nakręcić bez mocnych, erotycznych scen (patrz: Ostatnie Tango w Paryżu, Gorzkie Gody). Na dobrą sprawę, przez te subtelności, widz nie wie, co wydarzyło się między bohaterami w obozie, jak bohaterka to postrzegała (odnosiłam wrażenie, że była bardziej "szalona" niż jej oprawca i z całej znajomości czerpała większą przyjemnością niż on). A ostatnie pół godziny filmu przewidywane i wręcz tandetne.
Dokładnie, film miał zadatki na naprawdę mocne i mroczne kino spod szyldu 21 + ( ciężki klimat, mroczna tajemnica, straszenie ostrym finałem, na który czekałem i myślałem, że mnie zmiażdży, mogło być więcej przemocy we wspomnieniach z obozu, więcej brutalności ) , ale się zawiodłem. Film po prostu się fajnie oglądało bo jest mimo wszystko dobrze zrobiony, ale zdecydowanie opisy są przesadzone.
A ja przeciwnie, jestem zaskoczony na plus. Spodziewałem się czegoś gorszego, przekombinowanego, na maxa nierealnego, a to był całkiem zgrabny film w sumie.