sztraszna. Nic się nie dzieje!
Aktor taki jakiś... brzydki, i jeszcze rola która musi zagrać. Prawie wiejskiego głupka.
Obrazki dołujące.
Aż przychodzi bum i koniec, tu szczęka opada sama i wali bez strzeżenia o podłogę.
Po filmie pozostają reminiscencje i jakaś taka nieopisana chęć obejrzenia tego filmu jeszcze raz, a może jednak nie???
'dla miejscowych brak ambicji i aktywności Noi to oczywisty znak, że chłopak jest mało rozgarnięty i głupawy'. On rzeczywiście jest głupawy. Świadczą o tym wszystkie jego działania. Jego postać budziła u mnie jakąś niechęć, była bardzo irytująca.
Wiem, że gra. Skoro jest aktorem i występuje w filmie to nie inaczej jak gra!
Gdybym przedstawiał swój stosunek do Azji syna Tuhaj-Beja także miałbym jakiś "stosunek".
Na tym polega rola aktora aby nie przechodzić obojętnie obok jego pracy inaczej byłby się obraził!
W tym sęk, że opisujemy jego rolę, jego charakteryzację i swój stosunek do tego wszystkiego razem.
Bez znaczenia jaki jest w życiu prywatnym, bo to inne kalosze.
Zwłaszcza oddała (chyba) cały sens postaci Noi-a w swojej wypowiedzi spongeelwira.
Miałem się rozpisywać... ale po oglądnięciu tego filmu zrobiłem się bardzo senny. Zawiało mnie tą islandzką nudą.
Film jest o czymś czego nie zrozumie europejczyk. Jest poprostu o islandzkiej nudzie. Jesli ktoś się dopatruje czegoś głębszego to zwyczajnie łże. Skandynawski humor, metafory są tak oderwane od skojarzeń ludzi z naszej szerokości geograficznej że są niezrozumiałe dla nas w żaden sposób. Film sam w sobie to niewypał. Jedynie co hipnotyzuje widza to islandzki klimat i spokój. Faktycznie nadaje się do poduszki bo usypia a jak już uśpi to się szybko kończy.