PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30700}

Nosferatu - symfonia grozy

Nosferatu, eine Symphonie des Grauens
7,7 33 894
oceny
7,7 10 1 33894
7,9 25
ocen krytyków
Nosferatu symfonia grozy
powrót do forum filmu Nosferatu - symfonia grozy

Niewiem,może się nie znam,ale litości cały ten film psują te okropne kły,wiem miało być strasznie,a wyszło groteskowo.To dzisiaj mam niesmak.

ocenił(a) film na 10
CzarnaMamba_1277

W zasadzie cała postać wampira nie budzi zachwytu i być może w tym całej jej urok i w ogóle filmu. Tak wtedy przedstawiane były wampiry; dobrym przykładem jest tutaj też tytułowy upiór w operze z roku 1925 czy też postaci grane przez Belę Lugosiego. My dzisiaj za bardzo przywykliśmy do wampirów - przystojniaków, którzy w pewnym okresie weszli do filmu a ostatnio wielu zaczyna kupować różne metrowampiry w stylu postaci granej przez Roberta Patisona w sadze "Zmierzch". Może i rzeczywiście w filmie są paskudy ale być może to też tworzy klimat filmu. Zwłaszcza, że Max Schrek stworzył tak dobrze kreację wampira, ze krążyły nawet pogłoski o tym że był naprawdę wampirem i to też dobrze wpływa na atmosferę filmu.

Ocena 10

denticulatus

Z twojej wypowiedzi wnioskuję,iż jesteś koneserem :)
Zgadzam się z twoją opinią na temat klimatu filmu i gry aktorskiej,ponieważ również wzbudziła we mnie podziw,kreacja Schreka rzeczywiście jest realistyczna i na prawdę budzi grozę,jednakże właśnie mimo całego tego koneserskiego obrazka,kły bardzo mi przeszkadzały.
Dzięki twojej wypowiedzi nabrałam na to świeżego spojrzenia i mogłam spojrzeć na całokształt z innej perspektywy.
Nie przepadam za "Zmierzchem",uważam go za profanację kultu wampirzego,natomiast uwielbiam książki Anne Rice,"Wywiad z wampirem",a także "Draculę" (1992) z Gary'm Oldmanem.Bardzo lubię również serial "True Blood",może nie zalicza się do wampirze klasyki,ale wampiry w nim są najbardziej zbliżone do wampirzego pierwowzoru.

ocenił(a) film na 10
CzarnaMamba_1277

Tak w sumie jestem koneserem, gdyż w pewnym sensie mogę określić swoje zainteresowania filmowe jakoś dość dziwne i nietypowe. Lubię badać takie zakamarki filmowe, gdzie niewiele osób zagląda. Apropo wampirów i horroru to dosyć bliskie są mi takie wczesne horrory epoki niemej; najbardziej z tym się kojarzy niemiecki ekspresjonizm. Tutaj kultowe są też najbardziej obok Nosferatu Gabinet doktora Caligari i Metropolis. Jeżeli chodzi o wampiry to w zasadzie lubię Draculę w każdej odsłonie, serial o którym mówiłaś też czasami oglądam. A wracając do Nosferatu to warto też zwrócić uwagę na ciekawe ujęcia wampira z których każde może się zaliczać do klasyki grozy i co jest jedną z najlepszych stron filmu, który jest tym dla horrorów czym moim zdaniem Miś dla komedii.

denticulatus

Ciekawe spostrzeżenie,ale dla mnie osobiście oprócz wartości technicznej i oprawy artystycznej (np. niemicki impresjonizm,który wymieniłeś),o wiele ważniejszy jest psychologiczny aspekt danego filmu.Wartości przedstawione w danym filmie,nurt filozoficzny,montaż manipulujący emocjami widza,(np. w "Nieodwracalne" Gaspara Noego,inspirowanego "Boską komedią" Dantego) i ogółem psychologia postaci ich relacje.Ostatnio bardzo zainteresowałam się tym w jaki sposób w człowieku współegzystują prymitywne instynkty z uczuciami tzw. wyższymi:abstrakcyjnym myśleniem,miłością itp.I jak przekłada się to na życie.
Preferuję nowsze produkcje o wampirach (także książki wspomnianej wcześniej Anne Rice),ponieważ opisana w nich jest ich psychologia,natura.Na naturę wampira składa się kilka rzeczy,ich naturalne,antagonistyczne,prymitywne instynkty, "Śmierć,albo przetrwanie",określona cytatem,chyba najlepiej podsumowującym naturę drapieżnika i ich stosunek do ofiar z "Milczenia owiec: "Ale to udręka go podnieca. Aby go przyciągnąć, musi cierpieć. Staje się atrakcyjna poprzez swój ból. Sugerować krzywdę, jaką on może jej wyrządzić. Gdy lis słyszy pisk królika, szybko przybiega, ale nie po to, by pomóc."Jednocześnie składają się na nią wyższe uczucia,zdolność do miłości,empatii itp.Chcąc nie chcąc będą się one przez wampira przebijać, (np. Dracula w bliskiej obecności Miny powstrzymuje swój naturalny odruch ugryzienia jej,ponieważ ją kocha i nie chce skrzywdzić,nie patrzy na nią jak na jedzenie,tylko jak na obiekt uczuć),i to tylko od niego zależy,czy chce je w sobie rozwinąć.Można by powiedzieć,że natura wampira to,choć może odbity w krzywym zwierciadle obraz istoty człowieka.
Spójrz,każdy człowiek nosi na sobie ciężar przekleństwa grzechu pierworodnego,jednak nie wyklucza to możliwości starania się bycia lepszym.Człowiek skazany jest na grzeszenie,ale może starać się grzeszyć mniej.Tak samo wampir skazany na swoją naturę ma możliwość bycia lepszym i zabijać mniej,a w końcu nawet wcale.
Mówienie "-jestem wampirem" to kiepska wymówka i żadne usprawiedliwienie,tak samo człowiek może powiedzieć "-jestem człowiekiem,więc jestem mały,słaby,grzeszny i będę grzeszyć,bo jestem człowiekiem".
Śledząc drogę ewolucjonizmu,można sugerować się małpami,które posiadają głównie zwierzęce instynkty,posiadają jednak emocje:tęsknotę,poczucie straty,odrzucenia,albo słonie,pamiętające to co wydarzyło się w ich młodości.
Albo koty współżyjące z innymi zwierzętami w jednym domu.Najpierw traktują je wrogo,nawet jak jedzenie,a z czasem nawiązują z sobą więzi,zaczynają się bronić nawzajem (miałam kiedyś kota,który bronił psa,a moja babcia suczkę,która karmiła małe kotki).Oczywiście koty nie nawiążą takiej relacji z myszką,czy z rybkami,tak samo jak lew nie nawiąże relacji z antylopą,jednakże wampiry były kiedyś ludźmi,mają w sobie (choć czasem ciężko jest dać temu wiarę) człowieczeństwo i dlatego relacje pomiędzy ludźmi,a wamprami są tak niezwykłe i nietypowe.
Jakby to powiedział Dracula : "-Wiele się można nauczyć od bestii" :p

ocenił(a) film na 10
CzarnaMamba_1277

Ciekawe rzeczy opisujesz; widzę że siedzisz w tej tematyce. Ja też uważam za ważne, żeby film coś za sobą niósł; choć oglądając film zawsze lubię zwracać uwagę na wszelakie aspekty techniczne filmu, np. zdjęcia, które zawsze nadają danemu filmowi dużo charakteru. Ogólnie lubię badać kino właśnie pod tym względem, co nie znaczy wcale, że jakiś film ze swoimi nowinkami może być banalny w swej postaci; a tak niestety się nieraz zdarzało i wciąż zdarza. Pod względem psychologicznym całkiem uzasadniona może wydawać się fascynacja tymi nowszymi pozycjami. Ponieważ wraz z rozwojem techniki kino rozwija się też pod względem fabuły. Odnosząc to do horrorów wampirycznych muszę przyznać iż te wczesne horrory, bardzo często jeszcze nieme są stosunkowo jeszcze proste w zarysie fabuły i postaci, pokazując wyraźny kontrast między dobrem i złem, wampirami i niewampirami; skupiając się po prostu na postraszeniu widzów wampirem zamiast tam rozpracowywaniem ich struktury psychologicznej. Dobrym tu przykładem jest różnica między przedstawieniem starych a nowych upiorów w operze. I ta banalność dotyczy na ogół wczesnych filmów z wyjątkami potwierdzającymi regułę. I zgodzę się 'Nosferatu" mimo swej kultowości nie ucieka zbytnio od tego schematu, ale w moim mniemaniu wcale to mu nie odbiera uroku.

denticulatus

Zgadzam się,ja również zauważyłam osobliwą politykę starszych filmów "dobra" i "zła".Ja osobiście nie przepadam za podobnym przedstawieniem rzeczywistości,ponieważ uważam,że ogólnie rzeczywistość nie jest jednoznaczna.Każdy rodzi się z natury dobry,dopiero po czasie uwidaczniają się skutki grzechu pierworodnego,ale przecież logicznym jest,że zło wychodzi z człowieka,a nie z zewnątrz.

À propos tych "przystojnych wampirów";na dłuższą metę ma to sens,ponieważ wampir przyciąga ofiary poprzez swoją atrakcyjność,uwodzicielskość,ofiara czuje do wampira pociąg.Jak w porzekadle: "Wilk swą urodą owce kusi".
Cechy wampira są w pewien sposób przystosowane pod długowieczność,niezwykła,trwała więź ze stwórcą,czy z rodzeństwem (sugestia do książek Anne Rice,"Draculi" i TB),trwałe emocje,upodobania,rzadka,a jak już to bardzo permanentna ich reformowalność.Często nihilizm moralny,wysoki popęd płciowy,(to odnośnie ich uwodzicielskości,wampiry są seksowne).Wampiry,poprzez swoją nieśmiertelność i odmienne warunki życiowe,są skazana na spoglądanie na rzeczywistość z ich własnej perspektywy.Aktorka Kristin Bauer dobrze to ujęła: "They're resilient creatures and also a volatile just like most vampires. They’ve seen a lot of history and have a unique perspective not based in fear".
Z tym się wiąże często pogarda dla rodzaju ludzkiego,z powodu ich chorowitości,nietrwałości,strachliwości,głupoty,niestety niereformowalności,a przede wszystkim słabości,traktowania ich z wyższością,jak rzecz,posiłek,(oczywiście mówię,że każdy człowiek to niepoprawyny,tchórzliwy,idiota,z wyjątkiem oczywistych,naturalnych ludzkich zmaz i słabości).Taka mała uwaga,że wampiry często nie bywały lepsze,więc to taka ich hipokryzja,(oczywiście są przecież wyjątki).
Wracając do zasady "Śmierć,albo przetrwanie",jest to zwierzęcy,prymitywny sposób postępowania,bazujący w pewnym stopniu na instynktach,przypomina mi to trochę zachowania lwów.Oczywiście w przypadku wampirów są to relacje,o charakterze zdecydowanie przypasowuwyjącym się do tych tzw."wyższych uczuć",czyli miłości,lojalności,ale tylko w stosunku do załóżmy "dziecka",czy "stwórcy",czy ogółem ważnej osoby,tak wybiórczo.
To jednak,też zależy od danego wampira i od tego jakimi wartościami się kieruje,albo w ogóle,ja napisałam o ich przeciętnych zachowaniach.

Ja najwyżej cenię sobie kreacje aktorskie,scenariusz i muzykę,ale montaż i zdjęcia,oraz sposób wykonania także jest ważny.Szczególny nacisk kładziony jest na to właśnie w filmach grozy,gdzie bardzo ważne jest podkreślenie pewnych rzeczy,oraz co dla mnie najistotniejsze realizm.Im horror jest bardziej realistyczny,tym większy strach wzbudza w widzu i nie mam tu na myśli bezmyślnych filmideł z krwią i flakami chlustającymi po całym ekranie,tylko o coś,gdzie napięcie budowane jest stopniowo,np. "Lśnienie" S.Kubricka,czy seria Ring (japońska wersja).Bo im bardziej horror jest realistyczny,ze zwyczajnymi miejscami,,czy akcją w środku dnia tym większe wzbudza się w widzu poczucie,iż "to się może zdarzyć",a chyba o to chodzi.

ocenił(a) film na 10
CzarnaMamba_1277

Ja też nie przepadam za takimi horrorami, gdzie leją się hektolitry krwi; bardzo często są takie filmy klasy B z typowym schematem, to znaczy grupka młodych ludzi jedzie na balangę na jakąś tam najczęściej odludną okolicę, zwykle dziurę a tam czyha jakiś świr lub świry, zaczyna się jadkę i zakładać można kto z grupy wyjdzie cało załatwiając przy okazji jakiegoś psychopatę ale zwykle cało wychodzi 1 lub 2 osoby więc trupy są zapewnione. Horror spełnia to do czego jest powołany straszą widzą tajemniczością postaci, miejsca i w ogóle akcji po to że tak rzeknę umracznia odpowiednio atmosferę przez co widz ma poczucie, że na ekranie kryje się jakaś tajemnica. Tymczasem te różne horrory, które określić można jako krwiste wcale nie straszą lecz po prostu obrzydzają.

Nie chcę się znowu czepiać tam różnych pił jako tytułów czy w tytule bo to już wątek popularny ale chciałbym zwrócić uwagę na taki francuski film z 2008 pt. Frontiers który na tyle mnie obrzydził, że stwierdziłem iż Francuzi robią różne dobre filmy np. komedie ale od horrorów to niech się trzymają z daleka. Jeżeli chodzi o te horrory z prawdziwego zdarzenia to z tych nowych podoba mi się np. meksykański "KM31", wszystkie części Ringu, "Mama". Z tych starszych lubię "Omen", "Dziecko Rosemary", "Horror w Amityville", "Mgła", "Coś" i mógłbym jeszcze wyliczać.

Mówiąc o rozwoju technicznym to kręci mnie rozwój kina nie tyle pod względem jakiegoś tam efekciarstwa ale pod kątem rozwoju różnych technik filmowych choćby rozwoju dźwięku, koloru choć tego pierwszego mniej, mam bowiem dużo filmów niemych za którymi przepadam. Co do samego "Nosferatu", o którym jest forum to mimo prawie 100 lat na karku wciąż zachwyca nie tylko mroczną atmosferą ale także pod względem technicznym wciąż zachwyca choć w porównaniu z dzisiejszymi produkcjami tak pod względem technicznym jak i fabularnym trochę może się postarzał. Niemniej pod oboma względami jak na swoje lata a było to początki kina (nie minęły wtedy jeszcze pełne 3 dekady od zakończenia epoki fazy eksperymentów z samym filmem) wygląda naprawdę świetnie i za to także go cenię.

denticulatus

Wiesz,filmy nieme warto cenić przede wszystkim za to,iż aktorzy wtedy byli "zmuszeni" mieć talent aktorski,odpowiedni warsztat,bo inaczej film nie miałby prawa bytu.Musieli odpowiedno wyrazić ekspresję,emocje,mieć przysłowiowe "1001" twarzy,przystosowując każdą minę,czy gest do konkretnej sceny.Dlatego pewnie aktorzy byli wtedy tak dobrzy,ponieważ w procesie tworzenia filmu wychodziły wszystkie wady ich gry.
Natomiast dzisiaj w czasach dynamicznego rozwoju techniki coraz łatwiej jest zatuszować brak talentu danego aktora,odwrócić uwagę tandetnymi efektami specjalnymi itp.
Najbardziej mnie denerwuje taka niekonsekwencja,olewactwo twórców w tworzeniu fabuły.Często jest ona naiwna,przewidywalna,często pozbawiona logiki,a jak już jest dobra,to całe to ukryte dno,które mnie tak fascynuje jest kwitowane przez aktora w filmie w tak porażająco głupi sposób,że czasem się zastanawiam czy to nie obraża mojej inteligencji.
Niestety tak się stało z amerykańską wersję ringu.Japońska wersja może nie grzeszy bogactwem efektów specjalnych,ani hektolitrami krwi,ale jest pasjonująca,intrygująca,przerażająca.Taki thriller psychologiczny z elementami horroru.Nie mogłam się oderwać od ekranu przez cały czas trwania filmu,tak bardzo mnie wciągnął.
"Mgła","Amityville" są dobre,co do "Dziecka Rosemary",ciekawy,intrygujący,ale na pewno mnie nie przeraził.Film ogromnie zyskuje z powodu Mii Farrow.
Polecam ci stronę Krzysztofa Gonerskiego "strach ma skośne oczy",jest to co prawda strona o horrorach azjatyckich,ale na prawdę wygórowanych.

Co do brutalnych horrorów,"Frontiers" w porównaniu do co poniektórych filmów azjatyckich to amatorzyzna,np. taki "The Butcher",po 10 minutach wyłączyłam i do dzisiaj mam traumę po tym filmie.Niewiem,czasem mnie zastanawia,co ci Azjaci mają w głowach,żeby takie rzeczy wymyślać,chyba nie chcę wiedzieć,ale wiem tylko tyle,że chyba nie ma brutalniejszych filmów,od tych którzy oni reżyserują i są tym mistrzami ,np. "Human pork chop",(o zgrozo to na faktach!),czy "Flower of flesh and blood".

ocenił(a) film na 10
CzarnaMamba_1277

Azjaci swoją drogą to robią bajki dla dzieci w formie dosyć ostrej, nie ma się więc co dziwić że produkują takie horrory dla dorosłych. A wracając do kina niemego to posiada ono niesamowity klimat; ten brak dźwięku bardziej mnie intryguje niż brak koloru, notabene znam filmy gdzie był kolor a nie było dźwięku. Silna, ekspresyjna gra charakterystyczna dla tej fazy dziejów kinematografii oprócz tego, że była adaptacją do tej formy filmu to wywodzi się z tego, że pierwsi aktorzy z tych w zasadzie eksperymentalnych filmików często w prostej linii wychodzili się z teatru, gdzie taki typ gry wciąż w znacznym stopniu funkcjonuje. I takie granie utrzymywało się przez długi czas po wejściu i upowszechnieniu się dźwięku (tutaj miało to miejsce w tym samym czasie) i zostało tak na dobre wyparte w czasie rewolucji "dzieci kwiatów".

Ale też granie w filmie niemym i filmie dźwiękowym to są zdecydowanie dwa inne typy aktorstwa co w oczywisty sposób tłumaczy negatywny wpływ rewolucji dźwiękowej na kariery wielu gwiazd kina niemego. Taki los też spotkał naszą Polę Negri. Co do efekciarstwa kinowego to cóż; niestety filmy są też w pewnym sensie wytworem przemysłowym, który twórcy chcą w atrakcyjnej formie sprzedać widzom by zarobić jak najwięcej. I tak było też niestety zawsze, że usiłowano na różny czy to gadżety, nowinki techniczne, popularne twarze łapać widza zapominając niestety o porządnej treści. Zmieniają się oczywiście wraz z rozwojem techniki, konkretnie stają się coraz wyższe progi na które się chwyta. Dzisiaj jest tak np. z 3D, kiedyś było z kolorem ale najgorsze są przypadki gdy robi się film na jakieś gadżety ale zapomina się o tym by film jak już nie jest wybitny to mógłby być przynajmniej mądry i spójny logicznie.

Wśród filmów niemych najbardziej z efekciarstwem kojarzy mi się np. Czarny pirat z 1926 z Douglasem Fairbanksem. W ogóle ten bardzo popularny amerykański aktor ery niemej ma na koncie parę takich filmów np. Robin Hood z 1922, Złodziej z Bagdadu z 1924 (dużo gadżetów ale fabularnie taki sobie). Ciekawym takim filmem lecz już bez tego aktora jest z 1928 "Wiking"; zaawansowany lecz trochę niespójny jeśli chodzi o przedstawienie wikingów. Ale jest też dość dobry film western z 1929 "Redskin" w moim mniemaniu z banalnym co prawdę zakończeniem ale cóż było standardem dla tej epoki. Każdy z tych filmów jeśli jesteś zainteresowana jest spokojnie dostępny do oglądania na YouTube.

Ale ostatnio oglądałem też na Kino Polska taki film pt. Sybir też zauważyłem w akcji trochę nieścisłości, choć cały film moim zdaniem był dosyć dobry ale jeszcze taki trochę prosty w swym przekazie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones