Z punktu widzenia dzisiejszego kina Nosferatu to truchło. Dzieje się tak, bo jak rozumieć film, który powstał tuż po pierwszej wojnie światowej i jeszcze do tego nie ma głosu. Normalnie horror;-). Ci którzy jednak zdecydyją się na obejrzenie jednego z prekursorów światowego horroru czeka niezwykłe kino. Nastrojowa muzyka, gra aktorów(należy pamiętać, że inne standardy "gry" panowały w 1922, a inne dziś), zwłaszcza Max Schrecka, całkiem dobry klimat składają się na ten absolutny klasyk. Ciekawe, czy ten Schreck nie był przypadkiem spokrewniony z Draculą, bo w filmie wygląda zaj@#$#cie!!!
Max Schreck rzeczywiście robi wrażenie, ale wg mnie większość efektu to dzieło charakteryzacji. On sam praktycznie przez większość filmu stał (pomijając, że i tak było go tam ledwo przez 5-10 minut), ewentualnie głaskał rączki. Więc żadnego popisu gry aktorskiej ja w tym nie widzę, a mimo to doskonale się Hrabia Orlok w takiej postaci prezentuje. Tak naprawdę jednak czy Max Schreck miał jakieś umiejętności należałoby raczej ocenić po innym filmie. Wg mnie aktorstwo jest tutaj dosyć wątłe. Widziałam już dość niemych filmów, żeby móc stwierdzić, że najwyższa półka toto nie jest. Tyle że tutaj najważniejszy jest klimat, dlatego na wszystko inne można przymknąć oko i film zostanie genialnym klasykiem.