Zdecydowanie zbyt słabo naświetlona postać Sheba'y w dodatku Blanchett nie zagrała jej zbyt przekonująco. Natomiast świetna była Judi Dench, koszmarnie trudne musi być zagranie zgorzkniałej emerytki - emocjonalnej wampirzycy - mającej w dodatku lesbijskie inklinacje. Wywiązała się z tego celująco. Nawet egzystencjalne dywagacje nie wydawały się tak straszne w jej wykonaniu.
Finałowa kłótnia była maksymalnie drewniana, zwłaszcza totalny brak synchronizacji tonu aktorek z wydarzeniami na planie. Coś jakby kolejna odsłona "Kickboxera" została nakręcona na Księżycu.
Muzyka to dno, sztampa i nuda. Panie Glass, to był dramat obyczajowy, niech pan weźmie na wstrzymanie z tymi patetycznymi smyczkami. Niestety to przypadłość większości filmów jakie oglądałem. Trzeba podkręcić osowiałego widza, prawda?
Strona wizualna po prostu poprawna.
Ogólnie nie polecam.