Możecie mi zarzucić brak empatii,ale ta cała Sara to była głupia jak but z lewej nogi.Ogólnie mam wrażenie,że te panienki z organizacji humanitarnych są pozbawione instynktu samozachowawczego i same proszą się w tej Afryce o kłopoty.Co do samego filmu to cała ta historia jakoś nie chwyta za serce,a sam film nie trzyma tempa.Początek naprawdę obiecujący,gdzieś tak do połowy w miarę nieżle się to ogląda,ale końcówka słabiutka i irracjonalna.Na minus też kilka mocno naciąganych scen z moją "ulubioną",gdy główna bohaterka dostaje cios w twarz z kałacha,a w następnej scenie jej śliczna bużka jest nienaruszona.No ludzie trochę realizmu,przecież po tak silnym uderzeniu laska miała by co najmniej złamaną szczękę.Na plus na pewno piękne zdjęcia(czuć klimat tej Afryki z ekranu),kilka mocniejszych scen(jak ta z próbą gwałtu) i piękna Belen Rueda w głównej roli.Podsumowując - film słaby nie jest i spokojnie można go zobaczyć,ale nie ma się co nastawiać na świetne kino.
Zgadzam się. Dziana Hiszpanka z najnowszym iPhonem rusza w serce dzikiej Afryki rebelii i chaosu. Porzuca iPhone, przez chwilę jeszcze podróżuje z małym plecaczkiem, potem i plecaczek porzuca, cudownie ocalona po ukąszeniu jadowitego węża, po prostu sobie przemierza Afrykę i - o dziwo! - w tej wspaniale ukazanej dziczy odnajduje swoją siostrę.
Realizm - poziom zero.
Natomiast poza tym piękny film o zderzeniu kultur oraz siostrzanych priorytetów.
Fakt, moja pierwsza myśl po zakończeniu to "ale ona i głupia". No cóż, każdy próbuje zmieniać świat po swojemu, na pewno parę istnień uratowała, może nie na długo, ale jednak. Afryka nie bez powodu jest nazywana trzecim światem, prawda jest taka, że tam i 1000000 takich Sar by nic nie zmieniło, wiadomo dlaczego, ktoś czuwa, żeby tam panowała dzicz i chaos. Czysta polityka, której lepiej nie tykać.