Jak w tytule.Ladna para ,ladne obrazki .Zero moralnosci .Zdradzaja sie na wzajem i sie dziwia ze sa nieszczesliwi. W zasadzie zmarnowalam czas.Hoult ponizej oczekiwan .Mam wrazenie ze 2 kazdej scenie jest nieobecny .
Nazywaj to jak chcesz,ale jak dla mnie to moje spojrzenie wynika z pewnego bagazu doswiadczen osoby 30 letniej.Pozatym kazdy ma prawo do swojego zdania.
Ja mam bagaz 40-letni i każdy związek po jakimś czasie nie jest idealny,są wzloty i upadki,zresztą film obnaża dzisiejsze związki ludzi,dwójka głównych bohaterów mimo przeciwności wychodzi na prostą a przynajmniej próbują,wręcz można by go uznać dla niektórych par wręcz za edukacyjny.
To ja odpowiem, z bagażem osoby na pewno nie trzydziestoletniej, ale z jakimś tam na pewno. Wzloty i upadki głównej pary to w małych ilościach są zdrady. Zdrady w ich wykonaniu to taki chory mechanizm obronny, dzięki któremu wmawiają sobie, że im nie zależy i próbują nie cierpieć, kiedy okazuje się, że im jednak zależy.
Tak naprawdę dużo im szkodzi brak szczerości, mimo obiecywania jej sobie; brak rozmów o przeszłości, która nie tylko nas kształtuje, ale też robi z nas mniej ludzi. Dorzućmy do tego myślenie, że komunikacja = seks i ludzkie chronienie się przed złamanym sercem, taki odruch, który wszyscy mamy i który odebrany w nieodpowiedni sposób sabotuje nam relacje nie tylko z potencjalnymi drugimi połówkami, ale z całym światem. No i nareszcie, spójrzmy na całość z perspektywy XXI wieku, w którym młodzi rozmawiają za pomocą czatu na fejsie i wolą się ze sobą komunikować bez komunikowania się.
Film Doremusa jest bardzo mądry, pozostaję jednak przy swoim: będzie go trudno zrozumieć, jeśli internet i sieć nie jest codziennością. Niemniej jednak nie ma w tym nic złego. Po prostu na każdą epokę przypadają inne romanse.
Bardzo dobry film ukazujący związki XXI w. Nie jakaś hollywoodzka ściema o pięknych wyidealizowanych parach i miłości tylko historia z życia wzięta.
Nie popieram otwartych związków, ale takie stety niestety mają rację bytu. Wg mnie ten film pokazuje szczery obraz życia i to, że otwarte związki to klapa jeśli w grę wchodzą uczucia.
nie wiem co powiedzieć. ten film jest genialny albo totalnie popiep*****, nic pomiędzy. obejrzałam i mam mętlik. dzisiaj filmy kreci się tak ze widz po obejrzeniu nie wie czy to był film o zwykłym kur***** się dwójki amerykańskich pokręconych i pijanych gówniarzy czy to głęboka historia miłosna. bo do cholery jeśli tak maja wyglądać historie z życia wzięte to ja chyba żyje na innej planecie w jakimś innym wymiarze.. w każdym związku są wzloty i upadki to oczywiste... ale nie wierzę w obraz pary która świadomie i otwarcie zdradza się na każdym kroku a później próbuje zrozumieć ich trudna sytuacje oraz fakt jak bardzo są nieszczęśliwi... to aż tak trudne do zrozumienia w dzisiejszych czasach...??
jak na mój gust totalnie nadmuchany, sztuczny problem... każdy może się znaleźć w dziwnej pokręconej sytuacji ale wszędzie powinien być umiar i pod tym względem ta para wygląda mi bardziej na dwójkę wykolejeńców niż jak ktoś twierdził przede mną "ludzie z bagażem doświadczeń"
poza tym.. to wszystko jest bardzo amerykańskie i dosyć przekoloryzowane. ja nie kupuje tej historii... ludzi komplikują sobie życie dopóki w życiu nie dostana kopa przez który zejdą na Ziemie. tyle
https://pl.wikipedia.org/wiki/Swinging
Jak film pokazuje oczywiście te eksperymentowanie w związku na dłuższą metę odbiło się czkawką.
"dzisiaj filmy kreci się tak ze widz po obejrzeniu nie wie czy to był film o..."
No właśnie... A to nie po tym poznaje się dobry film, że skłania do refleksji, a nie podaje wszystkiego na tacy?