Nie najgorsze giallo w reżyserii jednego z lepszych rzemieślników włoskich. Tym razem morderca snuje się po żeńskim college'u. Stylowy jak przystało na późne lata 60-te, pełen ładnych ujęć i ładnych dziewcząt. Słynny malkontent Malignus zaraz będzie pyszczył, że morderstwa są praktycznie bezkrwawe ale jakie to ma k... znaczenie? Postać mordercy jest niestety dość łatwa do rozszyfrowania ale na szczęście pod koniec scenariusz płata widzom kilka figielków. Pierwotnie był to scenariusz Mario Bavy, który Antonio Margheriti wziął w swoje łapki i nieco przerobił. Najbardziej zapada w pamięć postać energicznej Jill (czy tylko ja zauważyłem podobieństwo Sally Smith do naszej Agnieszki Pilaszewskiej?), która wprowadza wiele humoru i wywołuje niewymuszony uśmiech na twarzy. Miłośnikom gialli nie potrzeba dodatkowo zachęcać.